Autor Wiadomość
Aboshi
PostWysłany: Czw 10:29, 30 Kwi 2009    Temat postu:

Jahiela

Zdarzyło się coś wielkiego, to wiedziała. Starała się tego jednać bardziej nie rozdrabniać, wiedząc iż jej głośne myśli zapewne wprowadzą wojownika w jeszcze większe zaniepokojenie od tego, które już przeżywał idąc obok niej i potem przy niej wypoczywając. Masowała więc spokojnie swoje dwie aktywne nogi, siedząc i odpoczywając na poboczu. Była w miarę spokojna... dzięki temu, że w jej okolicy nie było ani Łzy Bogów ani maga który zaprzeczał powszechnej prawdzie i zasadzie, że Łza go zniszczy...
- Ech... - westchnęły jednocześnie Jahiela i Druga. Ze zniesmaczeniem spojrzały na Trzecią, która sfrustrowała je obie podczas ostatnich wydarzeń. Dała jej tyle samo "wartościowych" wiadomości co spotkana kobieta. Jahiela rozejrzała się niespokojnie słysząc aktywność nocnych istot. Z jednej strony nie powinno być ku temu zdziwienia... a z drugiej nie pozostało nic innego, jak się dziwić całej zaistniałej sytuacji, całemu chaosowi. Nie miała już nawet pojęcia, jak wejdzie do miasta... cóż. Może pozostało jej zginąć. Przeżyła rytuał mający w sobie zawierać boskość, nieśmiertelność, esencje życia... i zginęłaby albo od wideł, albo w miejskich lochach. Druga zaklęła prawie że niesłyszalnie. Nie tak to się ma skończyć. Jeśli ma się już martwić, to będzie się martwiła o swoją misje, która teraz dość znacznie zboczyła ze swojego toru i po drodze spotkała sporo komplikacji. Zacisnęła dłonie, wszystkie cztery, w pięści i pacnęła nimi lekko w swoje uda wyrażając tym stanowczość.
- Nie będzie strachu. Nie ma na niego czasu. Niech w takim razie będzie... hm... "rozsądny gniew". - Jahiela powiedziała do siebie cicho, a Druga tylko poruszyła nieznacznie ustami jakby powtarzając to stwierdzenie. Wystarczająco dużo nasłuchała się och, jakże wielkich mędrców gadających czy blefujących o byle głupotach, których niby była nieświadoma, zamiast mówić rzeczy konkretne i pomocne... tak naprawdę każdy z nich miał kij w tyłku starając się utrzymać w kanonie wielkiej wiedzy i potężnej osobowości.
Jah miała tylko nadzieję, że sama tak kiedyś nie skończy. Choć zapewne i tak już jest na dobrej drodze... najwyżej będzie rozkapryszonym dzieckiem pogardzającym starszyzną.

Jahiela też usłyszała tętent końskich kopyt i spojrzała w tym kierunku, ledwo co widząc w ciemnościach.
- Siedzimy spokojnie. Jeśli chcielibyśmy go zatrzymać, trzeba by go zwalić z konia... pewnie posłaniec z innego miasta. - uśmiechnęła się lekko. - pytanie tylko, czy w sprawie konsultacji, czy tego, że ktoś rozsadził całą wioskę. - bladą ręką sięgnęła po prowiant który wyciągnął w jej stronę wojownik i widocznie nadal go trzymał. - zaraz ci opowiem co mogę, ale najpierw muszę coś zrobić.

Niestety nie miała żadnego szybkiego zaklęcia, które pozwoliłoby jej śledzić mężczyznę, jednak przypomniało jej się zaklęcie śledzenia i słyszenia istot które mogło być dość pomocne podczas ich dalszej podróży. Złożyła nogi do medytacji i uruchomiła zaklęcie, starając się aby osiągnęła zasięg dziesięciu bądź piętnastu metrów wokół jej osoby.
Piotreksus
PostWysłany: Pią 7:49, 24 Kwi 2009    Temat postu:

Greddof

Wojownik co chwila nerwowo poprawiał miecz na plecach. Fakt, iż podróżowali w prawie całkowitej ciemności przyprawiał go o shizofremię i jeszcze te dźwięki. Greddof wbił wzrok w towarzyszkę, która i tak była dla niego ledwo widzialna w kamuflarzu z ciemności.
-Dlaczego się w to wpakowałem-pomyślał, gdy obydwoje postanowili chwilkę odpocząć na poboczu-Przecież nawet nie znam pytań, a już szukam odpowiedzi, to jakaś farsa, a jeśli sami bogowie karają ludzkość, co można wtedy zrobić? Jahiela wydaje się, ma pojęcie po co i gdzie idzie, więc najlepszym wyjściem jest trzymać się jej boku przez jakiś czas. Przeklęte kroki doprowadzą mnie do szału.
Wojownik wyjął kawałek suszonego mięsa ze skórzanej, ciemno-brązowej sakwy przytroczonej rzemieniem do paska i począł go skubać, przeżuwając dokładnie każdy kęs, by w pełni wydobyć kojący zmysły smak. Po chwili raczenia się paskiem mięsa wojownik odwrócił głowę w stronę ciemniejszej niż noc plamy w poszukiwaniu twarzy lub chociaż ręki kobiety. Jahiela w oczach Greddofa nie wyglądała na osobę zagubioną, emanowała od niej aura zdecydowania i ambicji, była silna.
-Jahiela, może chcesz kawałek?- Greddof wyciągnął do kobiety dłoń z nowym kawałkiem prowiantu i zatrzymał ją w powietrzu jakby dawał kobiecie czas na podjęcie decyzji.
- Poza tym mam do ciebie pytanie- wojownik wyglądał na zamyślonego, jego sterana walkami i podróżami twarz nie wyrażała żadnych odczuć - Po pierwsze, czy wiesz co czaka nas w Elenoxie? Czy masz jakiś plan związany z tym miastem? A po drugie, opowiedz mi coś więcej o sobie, chciałbym...-tu przerwał wojownikowi tętent nadjeżdżającego konia. Wojownik zbystrzał i ukrył w dłoni sztylet do rzucania, tak na wszelki wypadek - Co robimy? - Zapytał spoglądając w ciemność skąd nadciągał jeździec.
Lamarath
PostWysłany: Śro 13:49, 22 Kwi 2009    Temat postu:

Nisha

Stanęła obok zmaltretowanej siostry, która nie mogła z wyczerpania stanąć na nogach. Jej wzrok był rozmyty w wyniku zmęczenia, jednak poznała siostrę i chciał rzucić się jej w ramiona. Była jednak za słaba i zdołała jedynie drgnąć. Mimo tego w umyśle Deborah zapłonęło jasne światło nadziei. Jej starsza siostra ją odnalazła i ocali ją od bólu i cierpienia. Dopiero teraz Nisha uświadomiła sobie, że w magazynie panują całkowite ciemności i tylko ona, dzięki mocy ojca, potrafi je przejrzeć.
Odwiązała siostrę od krzesła i okryła ją płaszczem. Musiała ją nieść, więc wzięła ją na ręce...
I w tej samej chwili czas spowolnił swój bieg. Błyskawiczna percepcja, dziedzictwo demonicznej krwi, zarejestrowała eteryczne nici, które pękły w chwili, kiedy pobita dziewczyna znalazła się w ramionach Nishy. Nici te były tak cienkie, że nigdy by ich nie zauważyła, gdyby nie delikatny dźwięk, jaki towarzyszył ich pęknięciu. Jej alchemiczne umiejętności, mimo braku czasu na analizę pozwoliły stwierdzić, że ich esencja to czysty duch, dlatego są praktycznie niewykrywalne. Była to jedna z najwyższych sztuk Prawdziwej Alchemii - stworzyć coś z czystego ducha. niemniej jednak Nisha nie miała czasu na zastanawianie się nad tym, ani na żadne wyrazy uznania, nawet gdyby chciała je okazać. Zobaczyła że w miejscu gdzie stoją rozpoczęła się błyskawiczna reakcja. Ogień, Śmierć, Życie, Duch - dużo ducha. Tylko tyle zdążyła zauważyć, ale z pewnością w grze brało udział więcej esencji. Gdyby była człowiekiem, już byłaby martwa. Jednak wyjątkowa szybkość półdemonicznej kobiety dawała jej szansę ocalić albo siebie, albo siostrę. Jeśli weźmie ją ze sobą, zabraknie jej ułamków sekund i obie spopieli potężna Alchemiczna Reakcja. Jeśli rzuci osłabionym ciałem Deborah poza zasięg eksplozji, która nadchodziła nieubłaganie, umęczona dziewczyna skończy co najwyżej z połamanymi kończynami, ale będzie żyć. Nisha zaś zostanie pochłonięta przez nieznane jej zaklęcie. Mogła też zostawić siostrę i uciec, wtedy czar jej nie tknie, ale Deborah przestanie istnieć.
Nie sposób było przewidzieć, jaki efekt przygotował człowiek, który porwał jej jej małą siostrzyczkę, ale najwięcej było w niej esencji ognia, co dawało Nishy cień nadziei, że jej skóra ją ocali. Chyba że ognia było tyle, że nawet ona zawiedzie. Nie było więcej czasu na zastanawianie się. Trzeba było zdecydować...

Jahiela i Greddof

Idąc pośród ciemności, na krótkim odcinku prowadzącym z Vidoc na główny trakt Żelazny, nie spotkali żadnej żywej duszy. Nie można było się temu dziwić. Podróżnicy czuli się nieswojo i nie mogli pozbyć się przeczucia, że coś jest nie w porządku. Przez około sześć tysięcy kroków pośród gęstwiny lasu nawiedzały ich dreszcze i odgłosy zza linii widoczności. Zdawało im się, że słyszą kroki, że ktoś ich obserwuje, ale gdy próbowali choć spojrzeć w stronę, z której dochodziły dźwięki wszystko cichło. Było to niepokojące. Oboje wiedzieli, że pośród dziczy, tam gdzie cywilizacja nie postawiła swej stopy, albo gdzie było jej na tyle niewiele, że nie miała nic do gadania, żyły istoty cienia. Zrodzone przez noc miały własne cele i motywacje, ale w głównym rozrachunku nikt, kto się z nimi zadawał, nie wychodził na tym dobrze. Jednak, to czego doświadczali, mogło być normalne kilkanaście wieków temu, a nie w czasach, kiedy ludzie ujarzmili boskie moce i potrafią kontrolować niemal każdą siłę.
Ciężkie przeżycia, jakimi uraczyło ich Vidoc, oraz fakt, że nie zdążyli odpocząć po przebytej podróży, powodowały, że nie dotrą do Elenoxu bez dłuższego odpoczynku. Jednak w bieżącej sytuacji rozbijanie obozu w lesie nie było dobrym pomysłem.
Na głównym trakcie Żelaznym było trochę lepiej, jednak aktywność stworzeń nocy i tak była wyczuwalna. Jahiela domyślała się, że coś wielkiego musiało się wydarzyć. Znacznie większego niż zatrzymanie księżyca, którego byli świadkami. Po około dwóch godzinach, kiedy zmęczenie wzięło górę i oboje podróżni przysiedli na poboczu traktu do ich uszu dotarł tętent końskich kopyt. Ktoś jechał bardzo szybko w kierunku miasta. Kiedy zbliżył się na około sto kroków wcale nie zwolnił. Bardzo możliwe, że w ogóle ich nie zauważył w tych ciemnościach. Jeździec był nieuzbrojony i mknął galopem tak szaleńczo, że kiedy dotrze do Elenoxu, koń prawdopodobnie będzie się tylko nadawał do zjedzenia.
Gość
PostWysłany: Śro 8:52, 22 Kwi 2009    Temat postu:

Nisha

Deborah...
Nisha chciała odszukać siostrę, martwiła się o nią. Była jedną z nielicznych istot na tym padole, która zasługiwała na szczęście.
Jeśli ona tu naprawdę jest, ale jak to możliwe, jak to możliwe?
Zadawała sobie to pytanie w myślach, kiedy szukała wejścia do magazynu. W głowie przemykały jej myśli, że to pułapka, ale co miała robić? Musiała w nią wejść, aby ocalić siostrę. Poza tym wiedziała, że sobie poradzi. Kiedy znalazła drugie wrota poprawiła pas z fiolkami i wzięła trzy głębokie wdechy i weszła do środka przygotowana na wszystko.
Za wrotami nie zastała nikogo, jedynie dużo kontenerów i wielkich skrzyń, które tworzyły swoisty labirynt. Demonica wskoczyła na pobliskie pudła, a potem następne, dostając się w taki sposób na górę, skąd miała trochę lepsze widok niż z dołu na magazyn. Niestety wszystkie skrzynie w tym budynku były tak wysokie jak jej lub większe, więc miała też ograniczoną widoczność.
Szła za emocjami Deborach, w których dominował potworny strach i cierpienie. Przemieszczała się skacząc ze skrzyni na kontener i tak dalej. Chwilami musiała użyć skrzydeł, aby wybić się dalej.
W końcu odnalazła ją. Związaną i okrwawioną, była dotkliwie pobita i naga.
W Nishy zbierała potworna złość, a miarkę zaczęły przepełniać narzędzie chirurgiczne leżące obok. Oko kobiety zaczęła jarzyć się mocną czerwienią, ale Nisha umiała je utrzymać w wodzy i dzięki niemu wzmocnić swą siłę, czerpać moc ojca. Starała się ujrzeć mężczyznę, który ją tu przywiódł, ale nigdzie nie mogła go wyczuć Nie namyślając się długo zeskoczyła do siostry.
- Deborah to ja Nisha, zaraz cie stąd zabiorę. - Mówiła cicho i szybko.
Swym płaszczem okryła dziewczynę, tym samym pokazując się w pełnej demonicznej krasie. Teraz jak najszybciej chciała, skacząc po kontenerach z siostrą na ramionach wydostać się z tego miejsca.
Lamarath
PostWysłany: Czw 14:55, 16 Kwi 2009    Temat postu:

Nisha

Kobieta ruszyła za nieznajomym, jednak gdy tylko przyśpieszyła kroku, mężczyzna także przyśpieszył utrzymując stałą odległość. Wyraźnie nie chciał, by półdemoniczna kobieta dogoniła go. Mimo otyłości i podeszłego wieku, okazał się byś w doskonałej formie i mimo szczerych chęci i swego dziedzictwa, Nisha nie była w stanie dogonić mężczyzny. Jednak ani na chwilę nie straciła go z oczu. Przez chwilę nawet zastanawiała się czy nie przerwać pościgu, ale obawy, jakie zaczęły ją nawiedzać nie pozwoliły na podjęcie takiej decyzji. Czarne myśli zaczęły kłębić się pod rogatą czaszką, wizję torturowanej siostry były nie do zniesienia nawet dla tak bezdusznej istoty, jaką stała się alchemiczka pod wpływem przeżyć minionych lat. Mimo wszystko, siostra była jedynym prawdziwym skarbem, jaki miała przez całe życie. Jedyną osobą, której warto bronić i która takiej ochrony potrzebowała, w przeciwieństwie do brata, który potrafił sam o siebie zadbać.
Po około dziesięciu minutach weszli na opustoszały teren dzielnicy rzecznej. Jedynymi ludźmi jakich zarejestrowało czarne oko Nishy było kilku bezdomnych śpiących pod szmatami lub użalających się na własny podły los. Nie zwracali oni jednak uwagi ani na nią, ani na tajemniczego człowieka. Po kilku kolejnych krokach kobieta poczuła, że emocje związane z jej siostrą narastają w sile. Półdemoniczne serce zamarło na chwilę, gdy Nisha poczuła obecność siostry. Ona tu była. I cierpiała...
Nieznajomy w jednej chwili zniknął w sporym magazynie portowym i natychmiast zamknął za sobą drzwi. Budynek był podmurowany, ale główny szkielet zbudowany był z wielkich dębowych bali. Ściany zrobiono z grubej żelaznej blachy zabezpieczonej przed rdzą ciemnobrązową emalią. Nisha chciała podążyć za mężczyzną do środka, ale ten zdążył zaryglować wejście. Zbadała je pobieżnie i stwierdziła, że by się przebić przez nie potrzebowałaby rozpędzonego do pełnej prędkości wojskowego wozu. Stojąc przy magazynie wyraźnie czuła obecność siostry. Jej strach i rozpacz przemieszane w nieprzyjemnym koktajlu emocji nasiliły się. Nisha doszła do wniosku, że na widok owego tajemniczego mężczyzny, który doprowadził ją do tego miejsca. Trzeba było poszukać innego wejścia. Budynek nie miał okien, był długi na prawie sto kroków i szeroki na pięćdziesiąt. Około trzydziestu kroków w stronę południowej ściany, Nisha dostrzegła większe wrota, służące zapewne do załadunku wozów. Instynktownie pognała w tamtą stronę, domyślając się, że mężczyzna może chcieć zabarykadować również tamtą drogę wejścia do środka. Bogowie jedni wiedzieli, co zamierza zrobić Deborah, która coraz bardziej zatracała się we własnym strachu...
Gość
PostWysłany: Czw 14:31, 16 Kwi 2009    Temat postu:

Nisha

Ty… poczekaj no tylko…
Demonica zrównała się z tempem mężczyzny w przeciągu jednego uderzenia serca.
- Kim jesteś? – Szła obok niskiego jegomościa w bezpiecznej odległości, była czujna. Facet nie spodobał jej się od początku. Jednak jego arogancja i dziwne emocje powiązane z Deborah skłoniły ją do podążania za mężczyzną.
Lamarath
PostWysłany: Wto 20:10, 14 Kwi 2009    Temat postu:

Nisha

Łysiejący człowiek zignorował rozkaz i powolnym krokiem szedł w stronę dzielnicy rzecznej, gdzie o tej porze było prawdopodobnie najmniej ludzi. Praca w porcie skończyła się już dawno, gdyż w środku dnia, a tym bardziej w środku niekończącego się zaćmienia, łodzie nie rozładowywały swoich ładowni. Nieprzyjemne uczucie nie opuszczało alchemiczki, gdyż wiedziała, że ma coraz mniej czasu na podjęcie decyzji. Iść za nieznajomym mężczyzną, który, co pewne, miał coś wspólnego z jej siostrą? Czy zignorować sprawę i nigdy nie dowiedzieć się co wspólnego ma nieznajomy z cierpieniem Deborah...
Gość
PostWysłany: Wto 18:36, 14 Kwi 2009    Temat postu:

Nisha

Demonica lekko rozchyliła wargi, a ogon poruszył się pod peleryną. Przez co był widoczny przez chwilę jego skrawek, po czym ponownie zniknął pod materiałem. Kobieta wbiła swój wzrok w mężczyznę. Spoglądała na niego z lekkim nie dowierzaniem i zaskoczeniem, a szkarłatne oko na sekundę zajarzyło się mocniej.
- Panie. – Zawołała Nisha za oddalającym się niskim mężczyzną. Głos jej był spokojny, choć przemawiał przez niego rozkaz, aby ów jegomość zatrzymał się i skierował swój wzrok ponownie na Nishę.
Lamarath
PostWysłany: Wto 18:28, 14 Kwi 2009    Temat postu:

Ruiny Vidoc

Wojownik i czarodziejka ruszyli w stronę traktu zachodniego, którym dojdą, jeśli szczęście im dopisze, do Elenoxu. Rudowłosa spoglądała w ich stronę chwilę, ale powstrzymała się od komentarzy. Ulga jaką poczuła, kiedy tych dwoje odeszło, była wspaniałym i odprężającym uczuciem. Gdyby uznali ją za współwinnego masakry i chcieli wywrzeć zemstę, mogłaby mieć kłopoty. Czarodziejka za wiele by nie zdziałała, ale wojownik, mimo że zniszczyłaby mu broń, mógł zrobić wystarczająco wiele szkody gołymi rękami. Po raz kolejny udało jej się wybrnąć z trudnej sytuacji, przez odgrywania silniejszej niż w rzeczywistości. Zupełnie jak przed laty jej mistrz sprawiał wrażenie półboskiej istoty, gdy spotkała go wraz z towarzyszami.
Teraz należało podjąć działanie. Czterech wspólników brata Alberta uciekało w trzech różnych kierunkach. Troje z nich niesie Łzy Boga, które trzeba zdobyć. Jeden niesie tylko informacje, które nie mają żadnego wpływu na plany jej i mistrza, ale z pewnością ich zniknięcie oszczędziłoby kłopotów tej dwójce, która ja właśnie opuściła. Kobieta o trzech twarzach była ze Świtu i gdyby nie Łza Boga dowiedziałaby się, że należą do jednej organizacji, choć z pewnością z innych powodów. Wojownik był zagadką, więc można było ostrożnie założyć, że znalazł się w nieodpowiednim miejscu i czasie.
Bezpieczniej będzie, jeśli straż się nimi zajmie. Przynajmniej nie będą mogli znaleźć się w innym nieodpowiednim miejscu...
Kobieta wyrysowała ciąg symboli, które w ciemności dnia rozświetliły jasno ruiny Vidoc. Jahiela i Greddof odwrócili się odruchowo wyczuwając eksplozje mocy za ich plecami, która mogła okazać się atakiem.
Jednak nie okazała się. Zamiast tego ujrzeli postać kobiety, która rozmyła się i niczym cień ruszyła na wschód z wielką prędkością.
Jedyne pytanie, które przyćmiewało wszystkie inne, jakie mogły się nasunąć w tym momencie brzmiało: Jak tego dokonała w bliskości Świętego Artefaktu...
Piotreksus
PostWysłany: Wto 16:41, 14 Kwi 2009    Temat postu:

Greddof

- Masz rację - mruknął wojownik, zakładając broń na ramię zamaszystym ruchem - pozostawanie w tym miejscu nie jest dobrym pomysłem, a i nic pomocnego nie uzyskaliśmy ze spotkania z ową tajemniczą kobietą. Ruszajmy więc, nie ma czasu do stracenia - Po tych słowach Greddof ruszył powoli w tył aby dotrzymać kroku towarzyszce.
Aboshi
PostWysłany: Wto 16:28, 14 Kwi 2009    Temat postu:

Jahiela

Kobieta ponownie wzruszyła ramionami, starając się nie ukazywać nadmiernego zainteresowania. Znała takie osoby i o ile miała nieraz trudności z określeniem jakiegoś człowieka, o tyle wiedziała, że potężne osoby lubią tak gadać. Zawsze, nawet jeśli to nie działało, starała się im odebrać ten ułamek przyjemności z ich gadaniny zadufanego człowieka i ukazać obojętność. Każdy z nich zapomina, jak to kiedyś tłumaczyła swoim znajomym, że zawsze znajdzie się ktoś silniejszy od najsilniejszego. A przynajmniej sprytniejszy. To wspomnienie było krótkie i na tyle szybko się ulotniło, że Druga zdołała tylko zajęczeć nim zdążyła je wypowiedzieć na głos.
- Cóż, więc szkoda marnować czas i gadać. Wszystko zależy od innych. - mówiła z lekkim uśmiechem. - Groźby czy ostrzeżenia niewiele w tej sytuacji zrobią. Z góry trzeba zakładać, że jesteśmy w tym wszystkim samotni. - Spojrzała na wprost na wojownika oczami prosząc, aby opuścił broń. W końcu to było naprawdę niepotrzebne. - Lepiej ruszajmy, nie ma co stać ciągle w jednym miejscu.
Kończąc swoją wypowiedź odwróciła się dość teatralnie by w końcu, pomimo wielu przeciwności losu, powrócić do swojej głównej misji.
Lamarath
PostWysłany: Wto 11:35, 14 Kwi 2009    Temat postu:

Rudowłosa

Spojrzała na Greddofa.
- Och! aleś ty bystry... - rzekła nawiązując do pierwszego zdania wojownika i tym razem ironia była dostrzegalna gołym okiem. - Wiesz pewnie także, że ziemia jest okrągła i ogień daje ciepło... I nie wskazuj na mnie bronią, bo to nie jest gest rozsądku i może się skończyć niemiło.
Uśmiech zniknął z jej twarzy, a sama kobieta spojrzała na wschód.
- A więc nazywał siebie bratem Albertem - uśmiechnęła się do siebie - cóż, nie zdążyłam spytać go o imię, ale to użyteczna informacja, zakładając, że nie posłużył się pseudonimem. Naprawdę dziwie się, że dają tak wspaniałe rzeczy takim niedojdom - dotknęła krwistoczerwonego amuletu. - Nie wiem czemu sądzisz, że jest niebezpieczny. Nawet w rękach głupca niewiele krzywdy może zdziałać, ale prawda... Docenić go potrafi tylko prawdziwy czarnoksiężnik.
Przez cały czas nieznajoma mówiła powoli i spokojnie przyglądając się wschodniej linii lasów. Z jej zachowania dało się odczytać, iż jej motywacje znajdują się w zupełnie innym miejscu, tak jakby była tu jedynie przejazdem.
- Cóż, jeśli nie lubicie bajek, więc nie będę was nimi raczyła. Znalazłam już to czego szukałam, więc pewnie ruszę w drogę na spotkanie braci brata Alberta. Przykro mi, że wasze życie stanie się trudniejsze w chwili gdy wejdziecie do miasta. Ale może twoi przyjaciele - skierowała to zdanie do Jahieli - przez dzień lub dwa dadzą radę cię ochronić. Wszystko zależy od tego, co czeka braci...
Nastała chwila ciszy, a rudowłosa kobieta stała przez ten czas wpatrując się we wschodni horyzont.
Piotreksus
PostWysłany: Wto 10:46, 14 Kwi 2009    Temat postu:

Greddof

Wojownik uważnie przyglądał się nieznajomej oraz słuchał jej słów starając się ocenić jej możliwości i zamiary. Gdy dziwna kobieta z Łzą skończyła swój wywód Greddof przeniósł wzrok na Jahielę i z powrotem na rudowłosą, po czym chwycił miecz i wskazał nim kobietę.
- Nie wiem o czym mówisz i jaka jest twoja gierka ale ja byłem z tą czarodziejką cały czas od momentu zaćmienia i wiem, że nie miała możliwości zaatakować tego miasteczka, inna sprawa tyczy się ciebie, siedzisz tu jakby nigdy nic w kraterze zniszczonego miasta i wciskasz ludziom bajeczki. Powiedz czy to ty spowodowałaś tę katastrofę czy "brat" Albert od którego dostałaś ten niebezpieczny artefakt? - Greddof wyglądał na niezadowolonego, wszystko komplikowało się coraz bardziej a dziwna kobieta, choć wyglądała niewinnie, sprawiała wrażenie niebezpiecznej, biorąc pod uwagę sytuację i jej reakcje.
Aboshi
PostWysłany: Wto 10:24, 14 Kwi 2009    Temat postu:

Jahiela

Jahiela z niesmakiem przyglądała się kobiecie z Łzą, a jej zniesmaczenie i grymas tym bardziej się zgłębiły gdy kobieta przemówiła. Czy też bredziła do siebie, w przestrzeń czy też do niej trudno było określić, choć zazwyczaj naturalny instynkt człowieka pozwalał mu zrozumieć co jest skierowane bezpośrednio do niego, a co zupełnie do kogoś, bądź czegoś, innego. Falujące krawędzie jej płaszcza poruszyły się agresywniej, jakby w wyniku irytacji.
Druga westchnęła z jakąś frustracją.
- Nie rozumiem... zresztą to i też nic nowego... - powiedziała z wyrzutem Druga i przewróciła oczami, wciskając się bardziej w magiczną szatę jakby chciała w niej zniknąć i uciec od całej sytuacji. Sama Jahiela zaś sięgała w korytarze swej niezwykłej pamięci by może w jakiś sposób rozpoznać kobietę.
- Bredzi... - skomentowała krótko, też po części do siebie. Wzruszyła dwoma parami ramion w geście jakiejś niemocy, czy też obojętności i także uśmiechnęła się lekko, dodając jakoś bezsensownie, bądź też mówiąc tylko dla niej zrozumiałym skrótem myślowym - ... albo coś jeszcze innego.
Lamarath
PostWysłany: Wto 9:55, 14 Kwi 2009    Temat postu:

Ruiny Vidoc

Dwójka świeżo poznanych towarzyszy szła powoli po równym płaskim terenie, który zajmowała kiedyś osada drwali, która dzięki swojej lokalizacji rozrosła sie do dużej i znaczącej wsi. Teraz pozostały po niej tylko czarne ruiny. Zeszklona ziemia trzeszczała pod ich stopami ogłaszając wszem i wobec ich obecność. Kiedy zbliżyli się o kilkanaście kroków, ujrzeli postać siedzącą w kraterze po największej z kilkunastu eksplozji, które zmiotły Vidoc z mapy cesarstwa. Opatulona w ciężki koc istota była z pewnością kobietą, co można było wywnioskować z jej poruszanych wiatrem rudych włosów i spokojnego spojrzenia zielonych oczu. Lekki uśmiech gościł na jej twarzy, ale, gdy Jahiela i Greddof podeszli bliżej zauważyli że spojrzenie kobiety jest nieobecne, jakby była pod wpływem środków odurzających.
Nie będąc pewni co powinni zrobić, mężczyzna i kobieta zatrzymali się około dziesięciu kroków od nieznajomej. Z tej odległości wyraźnie dało się dostrzec Łzę Boga na szyi obok innego kulistego wisiorka.
- A więc ty jesteś czarodziejką odpowiedzialną za zniszczenie Vidoc - przemówiła niespodziewanie rudowłosa nie spoglądając bezpośrednio na Jahielę. Głos nie zawierał wyrzutu ani groźby. Zdawało się, że jest po prostu stwierdzeniem faktu z lekką nutą rozbawienia, a może ironii? - Swoją drogą mogli lepiej wybrać... - dodała jakby do siebie.
W tym momencie dopiero wzrok nieznajomej wyostrzył się i spojrzała na swoich gości badawczo. Na jej twarzy pojawił się nieznaczny uśmiech, który nadał jej bardzo niegroźny wyraz...

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group