Forum www.wiezaexusa.fora.pl Strona Główna www.wiezaexusa.fora.pl
Forum Klubu Fantastyki Wieża Exusa
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Czarne Słońce
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wiezaexusa.fora.pl Strona Główna -> Sesje Aktywne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lamarath
Administrator



Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Czw 10:42, 26 Mar 2009    Temat postu: Czarne Słońce

Wytyczający Ścieżki

Zimny wiatr dął niemiłosiernie od strony wzburzonego morza północnego. Oprócz jego ryku odziany w welurowy płaszcz koloru porannej mgły starzec słyszał także miarowe grzmoty spowodowane przez uderzające w wysoką skałę klifu fale. Mężczyzna miał niecałe dwa metry wzrostu, choć czas sprawił, że poruszał się przygarbiony, jakby dźwigał na swych barkach cały ciężar świata.
Szedł wzdłuż wybrzeża dobre pół dzwonu ignorując szaleństwo jakie siły natury ujawniały wokół. Spojrzał ostatni raz w stronę ciemnej wody i ruszył w głąb lądu. Północy Kraj, zwany za jego czasów Aernod, był górzystą krainą porośniętą lasami, starszymi niż on sam. Teraz po tylu latach niewiele się zmieniło.
Kiedy wkroczył w gęstą górską puszczę, otoczyła go cisza, za którą podziękował wiekowym drzewom. Starszy człowiek bardzo cenił ciszę, w przeciwieństwie do wielu młodszych od niego. Bardzo wielu...
Po około dwóch dzwonach wędrówki, spowalnianej przez gęsto splecione krzewy i pnącza, mężczyzna dotarł na polanę, która aż kipiała życiem. Przystanął podziwiając niewielkie stado leśnych antylop, które także przyglądały mu się z zaciekawieniem. Ruszył powoli w stronę centrum sanktuarium, po czym przykucnął przy sadzawce wypełnionej wodą, mętną od bardzo pożywnych glonów, które spożyte dają ludziom długie życie. Oczywiście wie o tym jedynie kilka osób i wszystkie są zgodne co do tego, że tak właśnie powinno pozostać. Sadzawka była nie większa niż półtora kroku wzdłuż i dwa i pół kroku wszerz. Starszy mężczyzna zaczerpnął dłonią ciepłej i pożywnej wody i delektował się jej słodkim smakiem przez długą chwilę. Był ranek, więc miał jeszcze dużo czasu.
Po krótkim odpoczynku zajrzał w sadzawkę i musnął pomarszczoną i szarą dłonią po jej powierzchni. Palce miał mokre, ale na stojącej wodzie nie pojawiły się nawet najdrobniejsze zmarszczki. W tym momencie las ucichł tak nienaturalnie, że cisza ta wzbudzała przerażenie. Jedynie wielkie jak rozpostarte dłonie mężczyzny ćmy żaglowe nic sobie z tej ciszy nie robiły i jadły w najlepsze martwego jelenia.
Starzec siedział nieruchomo wpatrując się w jemu tylko widziany obraz. Widział odzianą w nienaturalną czerń kobietę idącą traktem do miasteczka Vidoc, które było ostatnim postojem przed celem jej podróży, gdzie z pewnością znalazłaby to czego szuka. Przez chwilę podziwiał jej niecodzienną budowę ciała i zrobiło mu się żal, że najprawdopodobniej nie będzie mu dane poznać tej jakże ciekawej osoby. Szara zimna łza spłynęła po jego obliczu i upadła na taflę cieczy. W pewnej chwili znalazł odpowiedni moment i szybko, acz delikatnie, włożył dłoń w biała wodę, jakby coś do niej wkładał lub wyjmował.
Kobieta siedziała w karczmie, była jedną z pięciu osób, które zdecydowały się spędzić tam wieczór. Jej obecność wzbudzała w tubylcach nieprzyjemne uczucia i je właśnie starzec chciał wykorzystać.
Przesunął ponownie dłonią, jakby przewracał stronicę wielkiej księgi wieków, która została mu skradziona przez istotę o trzech twarzach. Nie czuł do niej urazy, już dawno nie potrzebował jej do swej pracy, ale wspomniał ten fakt, na widok zamawiającej wino kobiety, która po chwili zniknęła mu z oczu, zastąpiona przez nową wizję.
Tym razem był to mężczyzna, który nie zdawał sobie sprawy, jak jest potężny. Niemniej jednak kierował się do tej samej wioski, w której odziana w czerń kobieta - Jahiela, jeśli dobrze zapamiętał jej imię, popijała ciepłe rozcieńczone wino. Starszy mężczyzna skrzywił się, gdyż pojawienie się tego obcego, mogło pokrzyżować jego plan. Cóż - pomyślał - A zatem loteria...

Wizję rozpłynęły się nagle pod dotykiem kobiecego głosu, który bez wyraźnej przyczyny ogrzał przemarznięte ciało staruszka.
- Jak wygląda sytuacja starcze? - jak to możliwe, że takie szorstkie słowa mogą przynosić takie ciepło. - Zbliża się czas, jesteś potrzebny.
Kobieta była szczupła, a jej prawie doskonałą figurę podkreślał dopasowany skórzany kombinezon, wiązany z przodu czarnym rzemieniem. Jej błękitne oczy, tak łagodne, że zupełnie nie pasowały do jej strych rysów, przeszywały mężczyznę przenikliwym spojrzeniem, do czasu aż skryły się za opadającym do przodu czarnym kosmykiem błyszczących włosów.
- Witaj, Phisv. Został jeszcze jeden, żeby było po naszej myśli.
- Później. Księżyc wschodzi.
Zaskoczony tą wieścią staruszek spojrzał na wschód. Aż tak długo to wszystko trwało?..
Daleko za gęstwiną drzew na niebo wspinał się wielki szary krążek Delna, największego księżyca obserwującego kontynent z niebios. Dziś był jeden z tych dni, w których widoczny jest za dnia.
Staruszek skinął głową i wstał. Kobieta nie czekała tylko ruszyła przed siebie z szybkością wiatru, wiedząc doskonale, że leniwy starzec za nią nadąży. Po kilku minutach, kiedy Deln dotykał już prawie słonecznej tarczy. Kobieta i mężczyzna zajęli miejsca przy kamiennym kręgu, gdzie stały już trzy inne tajemnicze istoty...

Jahiela

W ubogiej wiejskiej karczmie, która nie została zamknięta, tylko dlatego, że od czasu do czasu zatrzymywali się w niej bogaci podróżny zmierzający do głównego handlowego miasta w Suldyrionie, odpoczywało czterech mężczyzn. Wszyscy najprawdopodobniej byli tutejsi, gdyż ich ubiór świadczył, że niedawno skończyli pracę w gospodarstwie a na dodatek śmierdzieli bydłem. Jahiela nie czuła się dobrze w wiosce. Jak tylko zbliżyła się do pierwszych domostw usłyszała jak ludzie szepczą po kątach i zamykają okiennice. Tylko nieliczni odważniejsi mieszkańcy Vidoc spoglądali na nią spode łba. Niestety musiała się tu zatrzymać, gdyż do następnego porządnego zajazdu musiałaby wędrować całe pół dnia, a droga nie należała do najbezpieczniejszych, nawet dla kogoś takiego jak ona. Ponadto nie mogła odmówić sobie przyjemności ujrzenia na własne oczy całkowitego zaćmienia, jakie zdarza się w tym rejonie raz na siedemdziesiąt pięć lat. Gdyby ruszyła w dalszą drogę, weszła by w gęsto zalesione tereny i nie miałaby tak dobrego widoku na niebo, jak w tej położonej na wzgórzu wiosce.
Ciepłe wino, które zamówiła było wyśmienite. Najprawdopodobniej wyrób własny gospodyni, która choć miła, nie potrafiła ukryć swojego przerażenia z tak bliskiego kontaktu z czarnoksiężnikiem. Z jednej strony Jahiela mogła być pewna, że żaden z wieśniaków jej nie okradnie, kiedy będzie spała, choć była to mizerna zaleta sytuacji. A to dlatego, że nie mogła być pewna, że jeśli coś się wydarzy, rozjuszony tłum nie ruszy na nią by rozerwać jej plugawe w ich mniemaniu ciało na widłach.
Niestety takie było ryzyko zawodowe.
Wreszcie nadszedł czas, kiedy Deln na około dziesięć uderzeń serca zakryje słońce. Czas, na który czeka, każdy świadomy mieszkaniec Gae. Świadomy tego, że nigdy w swym życiu nie będzie świadkiem podobnego zjawiska...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aboshi




Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 11:50, 26 Mar 2009    Temat postu:

Jahiela

- Wynośmy się stąd... - zajęczała Druga.
- Zamknij się. - odpowiedziała kobieta. W jedną rękę wzięła kubek z winem, a drugą oparła się o swoją kule, która była dość specyficzna w porównaniu do bardziej powszechnych kul. Kula była z ciemnego drewna, misternie wyryta w zielone runy i mniej więcej w połowie swojej długości rozdzielała się na dwie z dwoma podpórkami wsuniętymi między jej dwie części. Wyższa podpórka służyła by oprzeć na niej ramie, a niższa by mogła ją złapać dłoń i lepiej panować nad całą kulą. Oparła się na niej swoim całym, wysokim i dziwacznym ciałem i ruszyła w stronę wyjścia by zobaczyć moment na który długo czekała i którego sobie by odżałować nie mogła, gdyby była tak głupia i go pominęła...
W końcu nie wiedziała, ile ma trwać jej życie. Może za te siedemdziesiąt pięć lat to będzie dla niej już za dużo.

Mężczyźni skrzywili się widząc jak się porusza i jak jej sylwetka przechodzi zaraz obok nich. Całe ciało, łącznie z głową odzianą w wieczny kaptur, było niczym żywa czerń poruszająca się kiedy tylko ma takie życzenie. Nie było żadnych wybrzuszeń na tej niby-szacie, nie padało na nie też żadne światło. Kobietą jednak była, widać to było po twarzy i nogach...
Twarz smukła, dość młoda, nie wyglądająca jakoś szczególnie. Blada cera i ciemne oczy. Jej pospolitą harmonię zaburzał fakt, że miała jeszcze takie dwie... Druga głowa znajdowała się na jej piersi, wykrzywiona w jakimś grymasie niezadowolenia. Trzecia, będąca na brzuchu, miała przymknięte oczy i zdawała się drzemać.
Jahiela oparła się o kulę jedną tylko ręką... miała ich jednak całe cztery które płaszcz ogarniał tylko do łokci. Druga para rąk znajdowała się odrobinę niżej od pierwszej pary i gdyby ktoś się uważnie przypatrzył, spostrzegł by też szare usta, rozciągające się się szeroko na jej dłoniach. Czasami tylko się poruszały, jakby mlaskały przez sen, i ukazywały ostre zęby.
Nogi miała aż trzy odziane w czarno-fioletowe rajtuzy w poprzeczną kratę i skórzane buty do połowy łydek. Na dwóch chodziła dość zręcznie, trzecia wisiała trochę z boku. Żeby ułatwić sobie chodzenie, skryła ją w czerni swojej szaty jakby schowała ją do innego wymiaru. Mimo to równy chód sprawiał jej mały problem.

Pokuśtykała niezgrabnie na zewnątrz uważnie obserwując niebo i słońce, oczekując tego szczególnego momentu...



Ostatnio zmieniony przez Aboshi dnia Nie 18:52, 29 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotreksus




Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: the silver lake

PostWysłany: Czw 23:56, 26 Mar 2009    Temat postu:

Greddof

Wyjątkowe zjawisko jakiego miał być świadkiem stary wojownik sprawiało, iż czuł się niepewnie, takie wydarzenie prawdopodobnie miało wielki mistyczny oddźwięk i mogło wróżyć wiele nieszczęść. Greddof traktował wiele rzeczy jak znaki lub omeny i z czasem nauczył się słuchać intuicji, nawet jeśli podpowiadała najbardziej absurdalne scenariusze. -To czas zmian..-wyszeptał pod nosem wkraczając do wioski. Ludzie stojący na ulicy z zadartymi głowami nie przykuwali jego uwagi, był zmęczony, a bagaż przerzucony przez ramię począł od paru godzin kłócić się z głownią wielkiego dwuręcznego miecza, który kołysał się na plecach odzianego w ciemnoszarą płytową zbroję wojownika. Gdy Greddof wkroczył głębiej do wioski ujrzał niecodzienną postać, poruszającą się dziwnie kobietę odzianą w "żywą" czerń. Wojownik poczuł dreszcz na karku, a jego mięśnie odruchowo napięły się - Dosyć tego! - rzekł do siebie jakby chciał zapomnieć o dziwnym wrażeniu, po czym upuścił torbę na ziemię i wbił wzrok w niebo dokładnie w momencie gdy rozpoczął się spektakl. Wielki hełm zabrzęczał w upuszczonym bagażu, a Greddof poprawiwszy stalową rękawicą czarne, krótkie włosy wpatrywał się w cudowny obraz zaćmienia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lamarath
Administrator



Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Pią 19:12, 27 Mar 2009    Temat postu:

Wytyczający Ścieżki

Starszy przyglądał się zgromadzonym w Kręgu. Nie pociągało go, to co chcą osiągnąć jego towarzysze, ale nie miał też interesu by im nie pomagać. Niemniej nie widać było po nim przesadnego entuzjazmu.
Phisv rozpoczęła inkantację niskim, aksamitnym śpiewem w języku Aerh. Wibracje jej głosu wprawiły w drżenie kamienne kolumny kręgu. W powietrzu dało się wyczuć zapach stali, a w ustach starca pojawił się słono-kwaśny smak. Szary księżyc wędrował w górę nieba sukcesywnie pożerając jaśniejącą tarczę słońca. Do każdej pożartej porcji dołączał głos kolejnej tajemniczej istoty, aż uświęcone starożytną krwią miejsce aż kipiało mocą. Deln spowolnił swoją wędrówkę na niebie, by na dziesięć uderzeń serca zatrzymać się, pogrążając świat w ciemnościach.
Teraz moja kolej - pomyślał staruszek. Zadumał się nad swoją rolą w tej ekspedycji. Zenith i Phisv były niezbędne ze względu na swoją wiedzę i sfery wpływów, ale on... Można by rzec, że pełnił rolę sponsora...
- Teraz twoja kolej, starcze - przez gotującą się pradawną moc przedzierał się z trudem głos Zabójczyni Liczów.
Mężczyzna skinął głową i otworzył swoje Bramy. Wszystkie trzydzieści jeden...
Kamienny krąg wypełnił się mocą wielokrotnie większą, niż zgromadzona do tej pory.Obelisk po środku zapłonął żywym czarnym ogniem, który po chwili ogarnął wszystkich obecnych. Słup mistycznych energii wystrzelił w górę i zatańczył, praktycznie dotykając szarej tarczy księżyca. Po kolejnym mrugnięciu powiek, wszystko ucichło.

Aveo VII

Na trzydziestym siódmym piętrze Wieży Gwiazd, która w tej chwili była siedzibą rady Starych Magów i jednym z dwóch ostatnich bastionów wiernych tradycjom czarnoksiężników, młody z wyglądu, ale wiekowy, mistyk drgnął, kiedy przez jego ciało przepłynął spazm wyzwalanej mocy. Gdzieś daleko na południu, niewyobrażalna potęga znalazła swoją manifestacje i w tej chwili nic nie mogło jej zatrzymać. Mistrz Aveo VII nie czekał ani chwili i wysłał zakodowane wiadomości do pozostałych sześciu Mistrzów Aveo. Wiedział, że przez najbliższe godziny, w społeczności wszystkich czarnoksiężników, zapanuje chaos...

Gholghoth

Czarne słońce spoglądało na bestie swym okiem, kiedy ta spijała jego moc. Raz na siedemdziesiąt pięć lat, Gholghoth może się wreszcie najeść do syta. I nie jakąś nic nie wartą krwią śmiertelnych i nieśmiertelnych, ale prawdziwą esencją pierwotnego życia. Życia, które w symbolu odradzającego się za dnia słońca, manifestuje się światu i wszystkim, którzy chcą je ujrzeć i zrozumieć.
Nagle oczy bestii rozszerzyły się, a źrenice zwęziły się w czarne ostre linie. Mięśnie napięły się a czarne jak noc szpony otoczyły się szaroniebieską mgiełką. Powietrze przeszył ryk bestii, której bóg został splugawiony.
Gholghoth ruszył biegiem na północny zachód w kierunku eksplozji mocy, która splugawiła czarne słońce. Tym razem, Niszczyciel Kręgu nie będzie miał z niego pożytku. Choć z tym jegomościem nigdy nic nie wiadomo...

Jahiela

Chłopi wlepiali swe oczy w zjawisko, które było dla nich niezrozumiałe. Niektórzy zaczęli szeptać, że to co się dzieje jest zasługą odzianej w czerń kobiety, która przybyła przed chwilą do ich spokojnej wsi. Inni odmawiali półgłosem modlitwy do wszystkich znanych sobie bogów, by odpędzić zło, którego zwiastunem było znikające słońce.
Jahiela widziała dokładnie moment, kiedy Deln pożarł całe słońce, pogrążając tym samym całą ziemię w głębokich ciemnościach. Tarcza szarego księżyca Gae była o wiele większa niż tarcza słoneczna, tak więc bardzo niewiele światła dosięgało powierzchni ziemi. Po chwili, kiedy wielobarwne halo utraciło pierwotną intensywność, wszystkim obecnym ukazały się gwiazdy i poświata drogi mlecznej.
W tej chwili czarodziejka upadła na kolana pod ciężarem mistycznej eksplozji, która miała miejsce wiele kilometrów na południowy zachód. Ozdobiona runami kula rozgrzała się niespodziewanie tak mocno, że woda z niewielkiej kałuży odpadów wiejskich, natychmiast wyparowała. Odruchowo, chcąc ratować rękę, kobieta puściła narzędzie i upadła na wiejską drogę... Uderzenie serca po chwili, kiedy daleka moc przestała istnieć, około pięć kroków za swoimi plecami Jahiela wyczuła złowrogą obecność. Zimny pot oblał jej kark i serce zabiło żywiej.
- Uciekaj - szepnęły usta na brzuchu - choć niewiele tym osiągniesz...
Łza boga... W tej wiosce jest Łza Boga...

Greddof

Kilkanaście kroków dalej rosły wojownik stał pomiędzy piątką starszych mieszkańców wioski, którzy także spoglądali na czarną tarczę słońca. Nie dało się nie zauważyć, że ludzie boją się zjawiska. Legendy wiejskie nigdy nie opisywały zaćmienia za coś dobrego, tak samo jak kaznodzieje z Calypso. Kiedy zapadła noc, szepty nasiliły się, kierując złowrogie oskarżenia w kierunku czarnej postaci stojącej nieopodal, która właśnie w tym momencie... upadła na ziemie. Nagły ruch Nocnej Istoty (jak już zdążyli nazwać czarodziejkę miejscowi) wyraźnie przestraszył starszych, którzy umknęli czym prędzej w głąb zabudowań. Wojownik czuł rosnącą paranoję...
Minęło pięć uderzeń serca... Osiem... Dziesięć... Dwanaście... Piętnaście...
Słońce nadal było czarne, a Deln nie miał zamiaru ruszyć się z miejsca. Greddof poczuł w kościach, że coś jest nie tak. Odruchowo powiedział do siebie
- Dlaczego słońce się nie pojawia... już dawno powinno powrócić...
Zamyślił się, bo nigdy nie mówił do siebie, lecz jego myśli przerwał czyiś szaleńczy wrzask:
- To ta wiedźma ukradła słońce!
Chudy brudny mężczyzna w wieku może czterdziesty pięciu lat stał w błocie z palcem wymierzonym w leżącą kobietę, a w jego oczach dało się dostrzec obłęd.
- Zabić wiedźmę - zawtórował tłum, kiedy strach przed nieznanym pokonany został przez inny bardziej przyziemny strach i wsparty został przez szaleństwo spowodowane skrywaną paranoją...
-Bóg jest z nami - ktoś krzyknął, a Greddof dostrzegł w jego dłoni niewielki prawie kulisty przedmiot, przed którym zatrzęsły się zamknięte w jego skórze siły...

Wytyczający Ścieżki

Kości domina ruszyły w chwili, kiedy otworzył swe pradawne Bramy dodając do puli swoją własną krew. Minęły tysiąclecia od czasów, kiedy Wytyczający Ścieżki rozdawał karty w wielkiej grze nazywanej przez ludzi życiem, a przez umarłych trwaniem. Teraz znowu wszedł do gry, choć bardziej z nudów, niż z jakiegoś bardziej konkretnego powodu. Wiedział o wiele lepiej niż pozostali, jak wielu wrogów ściągnie na ich głowy owa ingerencja. Starszy człowiek uśmiechnął się do siebie. Będzie musiał znaleźć sobie czempionów. Ludzi, których siła jest na tyle duża, by wykonać zadania godne jego samego, ale aż taka by przyciągnąć uwagę pozostałych graczy.
Jak za dawnych czasów...
- Zbliżają się - krzyknęła Phisv, która wielki temu oczyściła świat z nieumarłych magów, pozostawiając przy życiu jedynie swojego byłego kochanka, który miał ambicje sięgnąć po boską władzę. - Uciekajcie, zatrzymam ich na tyle, by was nie wytropili.
Trzy tajemnicze istoty oraz starzec ruszyli, każdy w inną stronę świata. Phisv powolnym krokiem podążyła w stronę napastników. W jej dłoniach pojawiły się antyczne sztylety ze srebrną inkrustacją. Tej nocy... tej niekończącej się nocy, przeleje krew elitarnych wojowników służących tym miernotom, których kościół święci teraz triumfy... Cóż za ironia...


Ostatnio zmieniony przez Lamarath dnia Pią 23:18, 27 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotreksus




Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: the silver lake

PostWysłany: Nie 18:17, 29 Mar 2009    Temat postu:

Greddof

Wojownik szybko lecz wprawnie zanalizował sytuację i przyjrzał się postaci w czerni. Nie wierzył by ta jedna osoba była odpowiedzialna za całą sytuację, nie widział także by dziwna kobieta robiła cokolwiek co przypominało by rzucanie czaru. Robi się nieciekawie, zaćmienie nie powinno trwać tak długo, coś jest nie tak. Kobieta zdawała się mocno reagować na całą sytuację, może coś wie lub jest z tym jakoś powiązana, jednak ten zbierający się tłum nie jest mi na rękę. Greddof podniósł z ziemi swoją torbę i ruszył w stronę kobiety w czerni, która nadal bezradnie klęczała na drodze. Pełno płytowy pancerz zaszeleścił gdy wojownik zatrzymał się dwa metry od kobiety i omiótł wzrokiem wrogo nastawionych chłopów, starał się zwracać szczególną uwagę na ruchy samej magini i człowieka w którego posiadaniu była bardzo niebezpieczna "łza boga".
-Słuchajcie ludzie! - Zaryczał basowym głosem skupiając na sobie uwagę. - Aresztuję tą kobietę w imieniu króla, zostanie ona odprowadzona do najbliższego garnizonu, tam przesłuchana i osądzona! Od tej chwili jest moim więźniem i nikt nie ma prawa jej tknąć. Jeśli nie usłuchacie, zostaniecie uznani prawem królewskim za zdrajców i ukarani śmiercią! - Aby poprzeć swe słowa weteran dobył swego wielkiego miecza i skierował w stronę czarodziejki, a potem tłumu.- Wstawaj jeśli ci życie miłe i pójdź ze mną po dobroci. - rzekł do przedziwnej kobiety, jednak tym razem jego słowa wydały się jej mniej surowe - Obserwując reakcję gapiów, Greddof skierował wzrok na dzierżyciela "łzy" - Radzę ci oddaj mi lepiej ten przedmiot i nie waż się go używać, to niebezpieczne uświęcone narzędzie i tylko człek rozważny powinien się nim obchodzić.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aboshi




Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:35, 29 Mar 2009    Temat postu:

Jahiela

- Ja pierdole... - zamruczała pod nosem Druga. - Jahiela skrzywiła się, słysząc swoje podświadome bluzgi. Podparła się wszystkimi rękoma by móc lepiej ogarnąć sytuację i zerknęła tylko odruchowo na swoją kulę leżącą zaraz obok.
- Zanim użyjesz tej bożej kupy - zaczęła mówić już sama pierwsza twarz zerkając na wojownika i człowieka trzymającego łzę. Jakoś nie chciało jej się wić w męczarniach a i nie miała zamiaru zdychać wśród biednych, przerażonych chłopów więc musiała się z tego jakoś wygrzebać. - to się zastanów, człowieku. Pamiętaj, że ja nie jestem jedyną "wiedźmą" na tym świecie i możecie się przysłużyć w śmierci tak samo przestraszonego człowieka jak wy... żeby spowodować coś takiego - skinęła głową na niebo z lekkim przestrachem widząc, że sytuacja tam na górze wcale się nie zmienia. - to... to trzeba być bogiem, a nie zdziwaczałym magiem. Nie narażaj nas na niepotrzebne konsekwencje. Może i bóg jest z wami... ale inny bóg jest także przy mnie oraz przy tym wojowniku. A zastanów się ilu bogów nas w tym momencie właśnie opuściło? - zakończyła dość dramatycznie, starając się aby słychać było w jej głosie takie samo zdziwienie i przestrach.


Ostatnio zmieniony przez Aboshi dnia Nie 19:38, 29 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lamarath
Administrator



Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Pon 9:26, 30 Mar 2009    Temat postu:

Vidoc

Tylko przez chwilę na twarzy mężczyzny posiadającego bezcenny amulet Jahiela dostrzegła wyraz zniesmaczenia, jakby popełnił jakiś błąd, który może sprawić, że jego misja legnie w gruzach. Choć nikt inny tego nie dostrzegł, wyczulone zmysły czarodziejki dawały jej pewność, że mężczyzna nie jest zwyczajnym wieśniakiem i ma w sobie przynajmniej dwie krople więcej inteligencji od pozostałego tłumu.
- Gówno prawda! - skwitował wypowiedzi po chwili zastanowienia. - Oni są ze sobą w zmowie! Każdy może powiedzieć, że jest agentem króla. Ale gdybyś był nim naprawdę - te słowa skierował do wojownika - wiedziałbyś, że prawo nie daje ci władzy odbierania własności kościoła jego urzędnikowi. Jestem brat Albert! Wysłannik samego Patriarchy pobłogosławiony przez wielkiego Dramazzina, który przewidział, że w tym momencie w tym miejscu pojawi się zło we własnej osobie i ukradnie nam słońce!
Mężczyzna ubrany był w pospolite szaty, nie kapłańskie, ale też niezbyt zniszczone, choć bardzo przybrudzone. Mówił z pasją kogoś głęboko wierzącego, choć mogłoby to być także jedynie aktorstwo. Jedno było teraz pewne, że nie był głupi i postanowił wykorzystać siłę tłumu, by wykonać zadanie, które prawdopodobnie okazało się ponad jego własne siły po tym jak pojawił się wojownik...
Do prostych ludzi nie były w stanie dotrzeć głębokie słowa czarodziejki, której wygląd był przerażający na równi z dawno zapomnianymi istotami królujące w nocnych koszmarach ciemnoty. Tym bardziej, że byli przerażeni. O wiele łatwiej do ich umysłów docierał przekaz nieznajomego "brata Alberta", który mówił z wielką determinacją i użył znanych im imion, które były święte dla ogromnej większości mieszkańców niewielkich skupisk ludzkich. Szmery wśród tłumu zaczęły być coraz głośniejsze i coraz mniej zrozumiałe. Powoli stawało się jasne, że ludzi tych nie da się już uspokoić. Trzeba im dać jakąś ofiarę.
Greddof przyłapał się na tym, że odruchowo zaczął liczyć przeciwników. Jahiela zaś zaczęła zastanawiać się czy przypadkiem, nie zadziałała tu jakaś mistyczna siła, ponieważ tak szybko panika nie postępowała w naturalnym psychicznym mechanizmie... Chyba...
Wojownik naliczył około pięćdziesięciu tubylców. Mężczyzn było około dwudziestu, ale praktycznie wszyscy byli rosłej budowy drwali. pozostała trzydziestka do kobiety i dzieci. Każdy miał w ręku coś co uznawał za broń od sztachet i kamieni, po widły i topory drwalskie... Brat Albert zniknął gdzieś między ludźmi, ale jego inspiracja nie była już dłużej potrzebna. Pozostało się zdecydować, czy warto krwawo tłumić lincz, czy lepiej uciec, pozwalając by gniew i strach same się zniszczyły...

Elenox - Czas Zaćmienia

Elenox był dużym miastem. Nie tak wielkim jak Suldyrion, ale dzięki temu, że w przeszłości był siedzibą królów Królestwa Suldyrionu oraz domem dynastii Lotomber, która został mecenasem miasta, posiadał wielkie znaczenie dla gospodarki Cesarstwa. Cesarz Ilu, choć nie poszedł w ślady swojego poprzednika i wolał osiedlić się w Starym Mieście, bardzo cenił Elenox i nie szczędził sił i pieniędzy, by podtrzymać jego świetność. Miasto liczyło ponad dziesięć tysięcy dusz, z czego ponad dwie trzecie to szlachta lub bogate rodziny kupieckie. W tej chwili na wielkim placu rynku, tłoczył się tłum gapiów, z których każdy chciał obejrzeć wiekopomną chwilę, kiedy to największy księżyc ich nieba zasłoni słońce.
Odziany w biały płaszcz ze znakiem krzyża po prawej stronie chłopak siedział na dachu niskiej przybudówki nie opodal rynku. Z racji tego czym się zajmował, nie mógł sobie odmówić przyjemności oglądania tego rzadkiego zjawiska astronomicznego, jednak nie przepadał za ciasnotą tłumu. Tu na podwyższeniu wszystko było doskonale widoczne i nie trzeba było się przejmować, że ktoś wybije ci oko łokciem.
Rzeczywiście widok zapierał dech w piersiach. Dało się słyszeć przytłumione odgłosy podziwu wśród mniej wykształconych mieszkańców miasta. W chwili, gdy słońce zaczęło znikać wszystkie rozmowy ustały. Nie rozpoczęły się nawet dziesięć minut później, kiedy słońce się nie pojawiło... Niektórzy byli przestraszeni zaistniałą sytuacją, inni myśleli, że tak właśnie ma być. Jedynie nieliczni odeszli z placu ze świadomością, że coś się stało. Alexander Crossjolt wiedział, że zaćmienie powinno się skończyć po dziesięciu uderzeniach serca. Bardzo słabo wyczuł w oddali jakieś magiczne zaburzenie, jednak sądząc po jego sile, musiało wydarzyć się kilkaset kilometrów na południe. Choć z drugiej strony nie czuł nigdy magii na taką odległość, więc bardzo ciężko było stwierdzić cokolwiek o wiarygodności tego oszacowania. Zastanawiał się nad tym chwilę, kiedy usłyszał za plecami odgłos łamiącej się dachówki i specyficzny dźwięk zwalnianego łożyska kuszy. Bełt trafił nieznacznie zszedł z pierwotnej trajektorii i uderzył z złotą spinkę do włosów rozbijając ją w na kawałki. Wiejący wiatr uwolnił czarne włosy, które zatańczyły w prądach powietrza zanim chłopak ujrzał postać napastnika.
Wysoki ubrany w ceglasto czerwony kombinezon zabójca spoglądał na niego przykucnięty jakieś pięćdziesiąt kroków dalej. Błyskawicznie skinął głową i w stronę Alexa nie wiadomo skąd ruszyło kolejnych czterech zabójców. W prawych rękach ściskali długie noże, a w lewych mieli lekkie ręczne kusze. Chłopak wiedział już, że to nie przelewki...

Ukrywająca się pod kapturem twarz zastanawiała się co może znaczyć czarne słońce, które nie chce się odrodzić, tak jak powinno było zrobić. Przybyła do miasta nad ranem i zdążyła sobie wynająć już pokój w karczmie Diamentowy Młot. Płaszcz koloru ciemnej purpury poruszał się lekko na wietrze, odsłaniając od czasu do czasu zgrabne, smukłe nogi których linię podkreślały wysokie buty na obcasie, sięgające pod same kolano. Nisha kierowała się jedną z główniejszych dróg miejskich w stronę ratusza, gdzie miała nadzieje znaleźć urzędników, którzy udzielą jej informacji, które poszukuje. Idąc obok opustoszałego już placu wzdłuż zabudowań przed usłyszała brzęk uderzającego o bruk metalu i zdziwiła się widząc, że to pęknięty złoty krzyż. Chwilę później usłyszała na dachu niepokojące szmery i szuranie butów...


Ostatnio zmieniony przez Lamarath dnia Pon 13:04, 30 Mar 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aboshi




Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:26, 30 Mar 2009    Temat postu:

Jahiela

- Nie po dyplomatycznemu? - odezwała się Druga. - W porządku, zrobimy to inaczej. - Wzrok Jahieli ruszył w stronę brata Alberta który zniknął gdzieś w tłumie, ale wciąż wyczuwała Łzę Boga w promieniu około dziesięciu metrów. Jedna z jej rąk sięgnęła po kulę, jednak że nadal była gorąca owinęła się wokół niej czarna szata wchłaniając ją w swój niewielki wymiar i ukrywając.
- Skoro już tu jesteś - przemówiła do górującego nad nią wojownika - to ogarnij jakoś tą sytuację i znikamy stąd... nie ma co niepotrzebnie wybijać wściekłych chłopów. - jej trzecia noga wyłoniła się z płaszcza bo być może się przyda podczas uciekania choć ta wizja sprawiła, że Druga z niezadowoleniem wykrzywiła twarz.
- "Uciekaj choć niewiele tym osiągniesz" - powtórzyła słowa Trzeciej. - i po drodze sklep paru wieśniaków, o tym nie wspomniałaś... echh. - Druga westchnęła ciężko gdy Jahiela uniosła się wyglądając niczym okrojona, czarna stonoga.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotreksus




Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: the silver lake

PostWysłany: Pon 21:12, 30 Mar 2009    Temat postu:

Greddof

Wojownik zaklął w myśli, ta cała sytuacja stawała się coraz bardziej kłopotliwa, nawet nie zdarzył dobrze usiąść a już musiał walczyć lub uciekać. Ten cały "brat Albert", zapamiętam jego twarz. z rozmowy i jego zachowania wynika, że nie jest tutejszy, po co więc tu przybył i jaki ma związek z obecnymi wydarzeniami? Teraz to nieważne, namieszał w głowach głupim wieśniakom, którzy nie odróżniają łachmaniarza od kleryka i rycerza od oszusta. Nic nie da się teraz zrobić, trzeba strachem zwalczyć strach.Wojownik zamachnął się potężnym mieczem i przyjął postawę obronną.
- Nie wierzycie mym słowom więc odejdę, jednak jeśli ktoś podniesie na mnie rękę nie oszczędzę nikogo, a nawet jeśli zginę wojsko zrówna tę wioskę z ziemią! - Głos wojownika górował nad tłumem. Greddof nie spoglądając na kobietę w czerni rzekł jakby w powietrze - Stań blisko mnie i powoli wycofujemy się w najmniej obstawioną stronę, jeśli rzucą się na nas spróbuję otworzyć nam drogę ucieczki mieczem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lamarath
Administrator



Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Wto 8:57, 31 Mar 2009    Temat postu:

Vidoc

Strach od zawsze przegrywał z szaleństwem. Był to od wieków znany sekret, który z powodzeniem wykorzystywano do własnych celów, choćby na wojnie, by zapewnić sobie nieustraszonych wojowników o niezłomnym morale.
Tak też miało miejsce i tu. Dwójka osaczonych podróżników poruszała się powoli w stronę skraju wioski, a tłum zbliżał się z każdą chwilą. Posypały się kamienie i inne ciężkie przedmioty, których liczebność nie pozwalała skutecznie ich unikać. W oczach wieśniaków widać było determinację osób, którym nic już nie pozostało.
Pierwszymi którzy dotarli do Graddofa byli dwaj chłopcy w wieku nie większym niz piętnaście lat ściskający w dłoniach deski oraz starsza kobieta, która rzuciła się na niego z gołymi rękami. Zaraz za nimi zbliżali się kolejni, zbliżali się ze wszystkich stron.
Kiedy drogi ucieczki zostały odcięte, obecność Łzy Boga zniknęła, a z barków Jahieli spadł wielki ciężar przezeń powodowany. Niestety w jego miejsce przyszedł kolejny, kiedy przypadkiem, zupełnie tego nie chcąc spojrzała w oczy jednemu z napastników, młodej dziewczynie, podobnej do tej którą sama kiedyś była. Wiedziała, że ostrze do patroszenia dziczyzny z jej dłoniach nie zatrzyma się...
Nadeszła chwila prawdy. Od najbliższych decyzji może zależeć przyszłość...
Jakby na potwierdzenie jej własnych myśli, które z niewyjaśnionego powodu Druga postanowiła przemilczeć, kobieta usłyszała z wysokości brzucha słowa:
- Nie zabijaj...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aboshi




Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:33, 31 Mar 2009    Temat postu:

Jahiela

Jahiela uruchomiła swój magiczny wzrok, starając się ogarnąć otoczenie i sprawdzić, czy ta panika nie została przypadkiem podjudzona czymś jeszcze poza słowami brata Alberta...
- Nie zamierzam, głupia. - Warknęła Druga. Kula wyskoczyła z czerni szaty i trafiła wprost do rąk Jahieli która zręcznie walnęła młodą dziewczynę po rękach i nogach.
- Pieprzona Łza bogów, pieprzony tchórz! - warknęła już ona sama. Kamienie padały w ich stronę niemiłosiernie, nie mówiąc już o zgłupiałym tłumie. Jahiela postanowiła wprowadzić swój banalny, a może skuteczny plan.
Jej dolne ręce z symbiotami poczęły świergotać po swojemu a palce wykonały szereg symboli które jaśniały na czerwono w powietrzu. Na tyle na ile mogła, Jahiela starała się zachować koncentrację, chowając się za szerokimi plecami wojownika, a potem wystrzeliła kulę ognia w najbliższy dach...


Ostatnio zmieniony przez Aboshi dnia Wto 12:37, 31 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Wto 12:43, 31 Mar 2009    Temat postu:

Nisha

Brak słońca nie przeszkadzał jej zbytnio ona i tak doskonale wszystko widziała. W półmroku czuła się bardziej komfortowo niż jeszcze przed chwilą w pełnym słońca dniu. Nikt teraz nie zważał na jej postać, która przy jasnym świetle mogła wydać się nieco dziwna. Przeciętnego wzrostu kobieta skrywa pod kapturem głowę, która wydaje się nienaturalnie szeroka. Teraz jednak wszyscy spoglądali w górę wyczekując końca zaćmienia lub nerwowo rozglądali się za schronienie niczym zwierzęta wyczuwające zagrożenie.
Nisha szła przed siebie, dzisiejsze zjawisko nie obchodziło ją na tyle by poświęcić jemu więcej niż kilka minut uwagi, które już minęły. Jej cel był prosty, dotrzeć do ratusza.
Niestety jej drogę przeciął pęknięty złoty krzyż, który spadł tuż przed nią. Kobieta zaciekawiona owym zjawiskiem jak i odgłosami znad jej głowy spojrzała w górę, chcąc się dowiedzieć co lub kto jest przyczyną tego zamieszania.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Wto 12:45, 31 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotreksus




Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: the silver lake

PostWysłany: Wto 14:57, 31 Mar 2009    Temat postu:

Greddof

Skwiercząca kula ognia rozpruła powietrze gdy wojownik schwycił lewą opancerzoną dłonią głownię miecza. Stosując obronny styl walki pół-mieczem zdzielił kobietę głowicą broni w twarz, rozbijając jej nos i powalając na ziemię i zasłonił się przed atakiem młodzików, których ataki były słabe jednak skutecznie odgradzali go od reszty przeciwników.

-Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałem- wykrzyknął do magini broniący się wojownik- Nie mamy tu szans, a i ucieczka nic nie da, są za szybcy. Musimy się ukryć lub walczyć na poważnie!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lamarath
Administrator



Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Wto 15:28, 31 Mar 2009    Temat postu:

Vidoc

Kila ognia nie poleciała daleko, gdyż kilka kroków przed czarodziejką straciła swój impet i upadła na ziemię. Mistyczny wzrok pokazywał dokładnie przyczynę tego zjawiska. Czarna mgła osnuwała całe pole bitwy, a jej źródłem był zapewne antymagiczny artefakt brata Alberta, którego obecność wyryła w powietrzu nieprzyjemne znamię. Czar jednak się nie rozproszył spowijając w płomieniach kilku mieszkańców, którzy zmienili się w ludzkie pochodnie. Ich krzyki rozwścieczyły tłum jeszcze bardziej. Czas uciekał...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aboshi




Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:41, 31 Mar 2009    Temat postu:

Jahiela

- Gówno prawda, wcale nie za szybcy! - krzyknęła Druga.
- Spadamy stąd, najlepiej się nie oglądaj. - Powiedziała już ona sama. Ludzkie pochodnie... cóż, trudno, widocznie tak właśnie miało być.
- Niech brat Albert parę ofiar na swoim koncie, za idiotyzm i prymitywizm... a pomyśleć, że gdyby wprowadzono powszechną naukę czytania, to można by tego uniknąć... - skomentowała znów Druga kiedy Jahiela rzuciła się do ucieczki robiąc w końcu użytek z trzeciej nogi.
Kula ognia i biegający płonący ludzie tak samo rozwścieczyli jak i odrobinę spowolnili tłum, co dało szansę Jahieli i wojownikowi na niesubtelne oddalenie się w stronę czarnego lasu... niebo pozostawało takież samo jednak...
- Jednak na świecie są gorsze rzeczy od ciemności. Chociażby głupota ludzka. No I może magia i... - Druga zakwiczała i ugryzła się w język gdy jedna z rąk trzepnęła ją w twarz.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wiezaexusa.fora.pl Strona Główna -> Sesje Aktywne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin