 |
www.wiezaexusa.fora.pl Forum Klubu Fantastyki Wieża Exusa
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Exus
Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:14, 03 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Bernard
Wstał i ukłonił się młodej damie. Po czym spojrzał na Krommelech’a.
- Chyba nie powinniśmy pozwolić, by Lord zbyt długo czekał na nas. Jeśli chodzi o pracę, to można powiedzieć, że byłem posłańcem. Przekazywałem wieści i drogie towary. Całkiem miła praca muszę przyznać – młody mężczyzna ruszył w kierunku sypialni. Zatrzymał się przed nimi i ruchem ręki dał znak, żeby to nowo poznany kolega wszedł pierwszy. Z tego co wiem, to starsi powinni wchodzić pierwsi w takie miejsca..
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aboshi
Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:01, 04 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Volana
Młodej to się nie podobało. Za długo mieszkała wśród łajz i za bardzo była wyczulona by nie zwrócić uwagi na niezbyt subtelne zachowanie reszty towarzyszy podróży a przede wszystkim swojego skrucha.
- Cóże to... - mruknęła krótko w odruchu już kładąc dłoń na worku ze swoim dobytkiem. Z ulgą poczuła Kotkę pod swoimi palcami, tęskniąc nieco do użycia tej pięknej kuszy powtarzalnej. Zerknęła po swoich towarzyszach i w duchu wzruszyła ramionami, wyciągając ogromną kuszę i sprawdzając ilość bełtów w magazynku i zarzuciwszy swoją ulubienicą na ramię wyskoczyła z tyłu wozu by zaraz zerknąć na niecierpliwego Skrucha.
- Co to za poruszenie?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotreksus
Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: the silver lake
|
Wysłany: Pon 19:51, 04 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
MG
Trakt do Horon
Gdy Volana znalazła się po lewej stronie wozu, tam gdzie przymocowano wodze skrucha, ujrzała tył ,spoczywającego po prawej stronie traktu, powozu, który z pewnością także kierował się do Horon, jednak teraz tarasował przejazd. Eliop zbliżał się powoli i ostrożnie do dwóch postaci leżących na środku drogi, podczas gdy Tarrun odpiął od siodła kuszę i ubezpieczał brata. Eliop zwinnie zeskoczył z konia i uklęknął przed pierwszą postacią, która poruszyła się nieznacznie. W tym samym momencie z obcego wozu wyśliznęła się smukła, długowłosa postać i z wielką mocą kopnęła Eliopa w szczękę, następnie błyskawicznie podniosła trzymaną w dłoniach kuszę i wystrzeliła w stronę powozu Khlida. Jeden z dwóch koni kupca przeraźliwie zarżał, gdy bełt Tarruna ugodził napastnika w klatkę piersiową i powalił na ziemie. Zaprzęgnięty do wozu Khlida koń miotał się chwilę po czym także upadł na ziemię i zamarł jak tajemniczy osobnik.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 21:00, 04 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Merth
Brak upodobania dla zaistniałej sytuacji udzielił się także Merthowi, gdyż do jego marzeń nie zaliczało się zostanie napadniętym, ograbionym, a może także zabitym gdzieś na trakcie. Niemniej jednak nie zamierzał czekać aż domniemana przez niego banda złodziei, pochowana w lesie po obu stronach traktu, umyśli sobie podpalić powóz, toteż profilaktycznie wybył z niego w chwilę po Volanie, kierując się na prawą stronę wozu.
Rozejrzał się niepewnie po lesie, znajdującym się u jego prawicy, po czym cicho wypowiedział zaklęcie Bariery, by nie zostać przyszpilonym do ściany wozu przez ewentualną strzałę czy bełt. Zaraz też posunął się nieco do przodu, by rozeznać się w sytuacji i ocenić czy jest na tyle bezpiecznie, by mógł podejść do leżących na drodze postaci i Eliopa, któremu a nuż trzeba będzie nastawić szczękę.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 21:52, 04 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Wilga
Wilga znieruchomiała na ławce. Nie no.... nigdy nie ciągnęło jej na wojnę. Nie ruszała jej krew. Flaki. Smród. Ale walka? Ona zawsze była po walce. Nie w trakcie. Wóz opustoszał. Zakwiczał koń. Szczęknęła cięciwa. Trzeba było jeszcze jakichś bodźców? Nie.... wystarczająco była przestraszona. Wóz chwilowo był czymś w rodzaju pułapki. Jak już wybiją wszystkich...no tak...jej wiara w towarzyszy była olbrzymia... to ona jedna się tu ostanie i co? Jakoś nie miała ochoty sprawdzać. Złapała sakwę i wyskoczyła z wozu. Nie kalkulowała, czy ktoś w nią będzie strzelał, czy nie. Chciała tylko dopaść krzaków, schować się gdzieś...mieć czas naciągnąć cięciwę... i poczekać, może jednak ona nie będzie musiała walczyć. Do demona...ją uczyli ratować życie, a nie odbierać. Ładnie by jej Diadka nakład za uszami, jakby się dowiedział...choć pewnie nakładłby bardziej, jakby się dowiedział, że nie próbowała zwiać.
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Wto 8:05, 05 Paź 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aboshi
Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:03, 04 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Volana
Biedny koń, szkoda konia. Pieprzyć to, dziewczyna nawet spokojnie do miasta nie może dojechać, skwitowała zwięźle w umyśle i czmychnęła znów za wóz, zaciągając za niego także Skrucha. Pewnikiem była to jakaś zasadzka, chyba, że wyjątkowo trafili na obrabowany już powóz i odruchowo walczące coś smukłego. Hm, jak często zdarzała jej się taka wersja zdarzeń?
Nigdy.
Przysunęła kuszę do biodra i zerknęła zza wozu szykując się na wypuszczenie deszczu (no może nie deszczu, bo i wszak bełty nie spadną z góry) bełtów w stronę fikającego osobnika.
Ostatnio zmieniony przez Aboshi dnia Pon 22:03, 04 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lamarath
Administrator
Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Płock
|
Wysłany: Pon 22:22, 04 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Krommelech
Biało-oki mężczyzna również wstał. Hexeh rozpłynął sie w powietrzu niezbyt zadowolony, że jego ukrycie ruszyło się z miejsca.
- Nie możemy pozwolić, zaiste... - podszedł do drzwi sypialni i ukłonił się mężczyźnie - Dziękuję Bernardzie.
Szaro-włosy wkroczył ostrożnie do sypialni lorda Elaja. Nie był to jednak przejaw niezdrowej paranoi, która czasem towarzyszyła samotnym podróżnikom. Po prostu nie chciał zakłócać spokoju chorego.
W sypialni panował półmrok. Świece rzucały ciepły blask na ściany i roztaczały specyficzną ciężką woń, która przynajmniej trochę maskowała zapach rozkładu i potu, zawsze towarzyszący ciężkim chorobom. Lord Elaj leżał pośród pierzyn w obszernym łożu na środku pokoju. Obok niego siedziała jakaś znachorka czy inna uzdrowicielka, która razem z chorym otoczona była aromatycznym dymem o rzekomych uzdrawiających właściwościach. Krommelech jednak nie znał się na uzdrawianiu. Był niszczycielem, choć nie tyle z natury, co z wykształcenia. Zlustrował kobietę wzrokiem, lecz nie dał tego po sobie poznać, gdyż byłoby to nietaktem.
O wiele lepszy efekt uzdrawiający miałby dotyk jej nagiej skóry... - kwitował w myślach, które pojawiły się na twarzy w postaci delikatnego uśmiechu. Uśmiech ten natychmiast jednak znikł, kiedy Krommelech dostrzegł porozstawianych przy ścianach pokoju zbrojnych...
To raczej nie jest zwyczajna straż...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotreksus
Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: the silver lake
|
Wysłany: Śro 12:56, 06 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
MG
Trakt do Horon
Drzewa zaszumiały złowrogo i Merth przysiągłby, że pochmurne niebo zrobiło się jeszcze ciemniejsze, wiatr co i raz przenosił przez drogę kilka listków, które już osłabły i poddały żywiołowi. Kierując się ostrożnie w stronę niedawnego zajścia starszy mężczyzna nie dostrzegł nawet jak Wilga przemknęła parę naście metrów za nim, wpadła do lasu i ukryła się w najbliższych większych krzakach, parę metrów od samego traktu. Mert zatrzymał się przy siedzisku woźnicy i badał otoczenie. Volana wyglądała cierpliwie zza wozu i obserwowała sytuację, oczekując wszystkiego. Eliop nie podnosił się po kopnięciu, leżał parę metrów od ciała napastnika, tak samo jak on oblepionego mokrą ziemią. Tarrun zeskoczył z konia i nałożywszy kolejny bełt, przyglądał się przez chwilę ciału, z którego sterczał poprzedni pocisk, po czym omiótł wzrokiem otoczenie w poszukiwaniu innych zagrożeń. Khlid zaklął przytłumianym głosem i rzucił się do odprzęgania martwego konia. Tarrun powoli podszedł do swego brata, rozglądając się nerwowo, chwycił lewą ręką jego kamizelę i zaczął potrząsać energicznie. Las nadal szumiał złowrogo jednak kolejne zagrożenia nie nadchodziły.
Posiadłość Lorda Elaja
Krommeleh i Bernard stanęli wreszcie przed obliczem lorda Elaja. Mężczyzna o siwych włosach i niezdrowo zarumienionej twarzy, której pomarszczona skóra świadczyła o podeszłym wieku, machnął lekko dłonią na sługi - Zostawcie nas. – rzekł ochrypłym słabym głosem – A wy panowie siadajcie. – wszyscy oprócz kilku zbrojnych i kobiety zajmującej się lordem opuścili pośpiesznie komnatę, a drzwi do sypialni zostały szybko zamknięte. Obok łóżka stały dwa obite białym materiałem kunsztownie wykonane krzesła, które uprzednio wskazał chory mężczyzna. Kobieta w purpurowej sukni spoglądała na gości z kompletnym brakiem zainteresowania, nie poruszyła się w ogóle ani nie odezwała od ich wejścia. Bernard spojrzał na kobietę i złapał kontakt wzrokowy, przeszedł go dreszcz, który teraz wydawał się być całkowicie nieuzasadniony, jednak poczuł się bardzo nieswojo.
Ostatnio zmieniony przez Piotreksus dnia Śro 13:50, 06 Paź 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lamarath
Administrator
Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Płock
|
Wysłany: Śro 13:54, 06 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Krommelech
Białooki mężczyzna skłonił się uprzejmie, na propozycję Lorda po czym usiadł na jednym z foteli.
Hmmm... Ciekawe...
- Lordzie Elaju - zaczął poważnym tonem nakazanym przez etykietę szlachecką, zerkając kątem białego oka na kobietę, która okazywała karygodną ignorancję. - Rozumiem żeś nie pierwszego zdrowia, ale przydałoby się dopilnować, aby ludzie w twym otoczeniu mieli choć odrobinę ogłady - subtelny ruch głową wymownie, acz nie przesadnie nachalnie, dał do zrozumienia, że chodzi o odzianą w purpurową suknię kobietę. - Gdyby nie twój ciężki stan zdrowia, poczułbym się urażony, ale puszczę ten nietakt w niepamięć w imię starych czasów...
Mimo prywatnej atmosfery, jaką Elaj zgotował odsyłając służbę, Krommelech pozostawał czujny. Czuł w pobliżu obecność Hexeh, która od zawsze była kotwicą trzymającą go na tym świecie...
Ostatnio zmieniony przez Lamarath dnia Śro 17:38, 06 Paź 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 17:08, 06 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Wilga
Czy straszył ją las? Bo szumiał? Las miał to do siebie, że szumiał. Taka jego leśna uroda i przywykła do tego od najmłodszych lat. Ciemne niebo? No ciemne, przecież padało. Kropelki wody z gałązek krzaków zresztą wylądowały jej na twarzy i nie było to jakieś wybitnie przyjemne. Tam gdzie wpadła w krzaki nie zatrzymała się. Zwolniła tylko i ruszyła w stronę, z której ich zaatakowano. Nie daleko, po prostu nie chciała się zatrzymywać tam, gdzie mógł ktoś widzieć, że wbiegła. Było cicho. Dziwne. Tak wyglądają ataki na wozy? Może i tak... nie znała się. Ona by to raczej inaczej zrobiła. Uklęknęła na ziemi i sięgnęła do łubi. Wyciągnęła podwójnie wygięty łuk. Nie nowy, ale za to sprawdzony już tyle razy na polowaniach, że zdawał się być przyjacielem. Zręcznie naciągnęła cięciwę i sięgnęła po strzałę. No dobra. Do ludzi jeszcze nie strzelała. Ale przecież wie, gdzie trafić, żeby zabić. Zabić. Hm... to mógł być mały problem. Na szczęście nikt więcej się nie pojawiał. Była cisza.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 22:56, 06 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Merth
Merth z lekkim pożałowaniem zerknął na zabitego konia i to jak woźnica odprzęga nieprzydatne już zwierzę... no tak, nieprzydatne dla niego, acz starzec wiedział co zrobić, by koń żył jeszcze jakiś czas. No, nie żył, bo i życiem tego nazwać nie można, ale w każdym razie jeszcze trochę by się poruszał. Jednakże o ile nikt zapewne nie dosłyszał szeptanej przez Mertha inkantacji, o tyle postawienie do pionu ewidentnie martwego zwierzęcia mogłoby wzbudzić pewne kontrowersje, a bycie pozostawionym przez grupę na środku traktu nie uśmiechało się magowi. Wolał pozostać dla nich lekarzem, niekoniecznie ujawniając którąkolwiek ze swych mocy, a na pewno nie tę, która dla wielu była mroczna i plugawa.
Podszedł zatem do Tarruna i Eliopa, by na tego pierwszego machnąć ręką i uklęknąć nad drugim, by, zrzuciwszy torbę z ramienia, przebadać go oraz podjąć ewentualne próby opatrywania i doprowadzania do stanu używalności. W międzyczasie zerkał jeszcze tylko na walające się dookoła ciała... ech, tyle zmarnowanych organów.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotreksus
Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: the silver lake
|
Wysłany: Czw 12:49, 07 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
MG
Trakt do Horon
Zanim Merth zdążył jeszcze podejść do Tarruna na odległość mniejszą niż 5 metrów, ochroniarz usłyszał kroki maga i zwrócił się w jego stronę, w tym samym momencie ciało napastnika z bełtem w klatce piersiowej poruszyło się i zanim Merth zdążył jakkolwiek zareagować osobnik, który okazał się być kobietą o długich brązowych włosach, odzianą w czarną skórzaną zbroję, skoczył na Tarruna z czymś ostrym w dłoni i oboje poturlali się w błocie na środek traktu. Na ten widok Khlid zajęczał i rzucił się do ucieczki pomiędzy drzewa.
Posiadłość Lorda Elaja
Kobieta nie zareagowała na komentarz Krommeleha, spojrzała jedynie na Elaja, który wyciągnął dłoń w jej kierunku. – Wybaczcie panowie mojej siostrzenicy – rozpoczął starzec – ona także przechodzi ciężkie chwile, jednak korzysta z całej swej medycznej wiedzy aby mi dopomóc i ja to doceniam. To nie jest jednak powód dla którego was wezwałem. – lord spauzował i spojrzał dokładniej na swych gości – Krommelehu, Bernardzie, wiem, że drzemie w was siła i umiejętności, których dziś tak bardzo mi potrzeba, nie jesteście także zamieszani w żadne polityczne rozgrywki i wierzę w waszą lojalność oraz szczerość. Mam wielki problem, jak zapewne słyszeliście Radny Igor Natelar, a także mój dobry przyjaciel, dokonał nieudanego zamachu na królową Miriat po czym został schwytany i zaginął, próbowałem dowiedzieć się dlaczego posunął się do takiego czynu i co się z nim stało, pomimo starań nie odnalazłem żadnych tropów. Ostatnimi dniami jednak skontaktował się ze mną listownie wysoko postawiony Miratyjczyk, który utrzymuje, iż wie jak odnaleźć informacje odnośnie tego zajścia oraz zna pewne szczegóły, które mogą być bardzo ważne dla przyszłości całego królestwa. Ów mężczyzna ma zjawić się dziś wieczorem, najpóźniej jutro, jednak nie mogę się zająć tą sprawą w takim stanie. Moja dolegliwość nie jest spowodowana chorobą, zaniemogłem nagle kilka dni temu, a moja siostrzenica, ujawniła mi iż w mojej krwi krąży trucizna i rozpoczęła odpowiednie kuracje. Nie wiem jak, ale muszę zająć się tą niepokojącą sprawą nawet jeśli muszę wciągnąć w to osoby trzecie. Oczywiście panowie, było by nietaktem z mej strony gdybym nie zaproponował wam odpowiedniej nagrody. Waszym zadaniem na chwilę obecną będzie, poczekać w moim przybytku na pojawienie się Mirityjczyka, porozmawianie z nim w moim imieniu i przekazaniu tych informacji do mnie. Rozmowy możecie przeprowadzić w moim salonie, możecie także do tej pory rozgościć się i pytać o wszelkie usługi mojej służby. Rozumiem panowie, iż musicie przemyśleć mą niecodzienną propozycję i zapewne macie wiele pytań, pytajcie więc. – lord wciągnął ze świstem powietrze oczekując waszych pytań.
Ostatnio zmieniony przez Piotreksus dnia Czw 12:50, 07 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aboshi
Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 12:57, 08 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Volana
Volana zatem ruszyła zza wozu widząc dalsze zamierzanie i podbiegła bliżej, wygodniej szykując kusze. Zerknęła wcześniej na niejako ogarniający wszystko mrok, ale nie było czasu na przeczulenie i obawy.
- Spokój! Albo ustrzelę was wszystkich! - warknęła i z niechęcią spojrzała na tarzającą się dwójkę. Nie pierwszy i pewnikiem nie ostatni raz zawaliła sprawę i nieszczęściem ustrzeliła swoich gdy było zamieszanie, ale tak to już bywało. Wszak byli inni podróżni którzy winni być chronieni. A tymczasem rośli faceci tarzali się z jakąś kobitą...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 12:52, 11 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Wilga
Czas zwolnił nieznośnie. Serce biło tak głośno, że chyba słyszeli je wszyscy w okolicy. Nie naciągała cięciwy, bo po pierwsze nie chciała męczyć ręki, a po drugie strzelać w co? W kłębowisko rąk i nóg. Niby można, ale po co? Tam niewinnego biją, a znając ślepe szczęście, to w niewinnego by trafiła. Czas rozciągnął się niby podwiązki starej lady Fix. Skórę na policzku drażnił ledwie odczuwalnymi muśnięciami kosmyk brązowych włosów, ale nie odważyła się go odgarnąć w obawie, że wtedy stanie się nieuniknione, a ona będzie nieprzygotowana. Nieuniknione lubiło takie numery.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Exus
Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:19, 11 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Bernard
Początkowo młody mężczyzna z niepokojem patrzył w stronę siostrzenicy Lorda. Rzadko kiedy był w stanie odczuwać dreszcze, a jeśli już to spowodowane były chłodnym podmuchem powietrza. Ale wzrok kobiety? To było coś nowego dla Bernarda. Niepokój przemienił się w ciekawość. Podczas przemowy Lorda cały czas patrzył w kierunku jego siostrzenicy. Tym razem uśmiech znikł z jego twarzy a mężczyzna rozpoczął wewnętrzny monolog:
Moje ciało chce mi coś powiedzieć. Nauczyłem się mu ufać. Zagrożenie należy eliminować najszybciej i najskuteczniej. Nie można pozostawiać świadków...
Chaotycznie myślenie nie miało jednak większego sensu.
Ale jestem w stanie spoczynku. Nie mam wyznaczonego zadania więc nie mogę go schrzanić. Nie ma więc mowy o zagrożeniu...
Gdy lord skończył mówić jeszcze chwile siedział zamyślony. Liczył, że towarzysz siedzący obok zacznie zadawać pytania, jednak to nie nastąpiło. Nie odrywając wzroku od kobiety zaczął mówić:
- Jak nazywa się ów Miratyjczyk? Skąd ma przybyć? Skąd wiesz, że ktoś wysoko postawiony nie zaaranżował tego, by Cię wykończyć? Kto powstrzymał zamachowca? Czy macie jego broń? Wiecie dlaczego nie chciał was zabić od razu? I czym się naprawdę zajmuję Twoja siostrzenica?
Pytania były zadawanie powoli i brzmiały poważnie, jednak Bernardowi zależało tylko na niektórych odpowiedziach.
To na początek...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|