 |
www.wiezaexusa.fora.pl Forum Klubu Fantastyki Wieża Exusa
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotreksus
Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: the silver lake
|
Wysłany: Czw 14:09, 28 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
MG
Strzała wypuszczona przez wilgę miała małą szansę trafienia uciekającego przeciwnika w nogę, pocisk znikł wraz z celem pomiędzy drzewami lasu, jednak upadku nie dało się dosłyszeć. Ranny mag leżący na ziemi wyciągnął błagalnie dłoń w stronę Mertha - Proszę pomóż... - wydawało się, że wiatr niesie słabe słowa. Eliop i Tarrun nie poruszali się a Khlida nie dało się nigdzie dojrzeć, podczas drugiego ataku kobiety, zaprzestał odprzęgania konia i wziął nogi za pas.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pią 0:09, 29 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Merth
Nie było wiele czasu na kontemplowanie tego, czym było stworzenie, które uciekło właśnie do lasu. Mężczyzna zerknął tylko na stojącą nieopodal Volanę, gdy śmignęła obok niego strzała, w przekonaniu, iż wypuściła ją właśnie ta kobieta, gdyż nie umiał odróżnić lecącej strzały od bełtu. Wiedząc, że ma za sobą co najmniej jednego strzelca, Merth odpowiedział na błagania maga i szybkim krokiem dopadł do niego, rozkładając obok swą torbę z narzędziami i lekami.
Czym prędzej zabrał się do badania mężczyzny pod kątem ran, złamań i krwotoków wewnętrznych, a mówiąc krótko - zajął się gruntownym przebadaniem potrzebującego, jednocześnie nie mając zamiaru powstrzymywać ciekawości.
- Co to za stworzenie? - Spytał cicho, gdy miarowo uciskał kolejne miejsca na ciele maga.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aboshi
Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 0:21, 29 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Volana
- Świetnie, magowie jego mać - z ust dziewczyny wypłynęło jeszcze parę mniej łagodnych przekleństw gdy patrzyła to za miejscem gdzie uciekła ta dziwaczna kobieta, pomimo tego, iż miała w sobie kilka bełtów, to na lekarza i rannego. Nie można było nie usłyszeć ich inkantacji z takiej bliskości, czy widzieć energii którą wypuścił Merth. Nóż by ich rozpruł, chciała się tylko dostać z jednego miasta do drugiego, a jak brutalnie została uświadomiona, nawet na trakcie i z opłaconą karawaną nie ma spokoju. Zresztą, czego ona się spodziewała po takich osobnikach, dwa prawie trupy, albo i trupy cholera ich wie (tu szturchnęła Eliopa i Tarruna czubkiem buta), jeden narobił w portki i zwiał.
- Szlag by to! Tchórze! - warknęła i do demonicy, czy czymkolwiek to było, i do nieobecnego Khlida, po chwili dopiero sprawdzając swoją kotkę i opuszczając kuszę by nachylić się do nieprzytomnych mężczyzn i z ciut większą troską sprawdzić ich stan, wpierw odwracając ich na plecy.
Że też jeszcze zapłaciła za coś takiego. Może to walnąć w cholerę i tak po prawdzie wziąć wóz, albo musowo ewentualnie podzielić się zyskami z niego, w mieście w ramach rekompensaty za nijaką obronę.
Z drugiej strony ponownie, czego się spodziewała? Niecodzienne biegali ludzie którzy potrafili śmigać jak szaleni z bełtami w ciele, przynajmniej ona nigdy czegoś takiego nie widziała jeśli trafienie z bełtu było w miarę śmiertelne. Teraz jednak należało ogarnąć trupy i półtrupy i ruszyć czym prędzej naprzód.
Serce waliła w zakrytej odzieniem i skórznią piersi, wszak adrenalina zrobiła swoje i pośród myśli i działań czysto praktycznych, kryło się niejakie przerażenie, chociaż docierało ono do umysłu dziewczyny z pewnym opóźnieniem. Niecodziennie biegali ludzie którzy... którzy mieli takie krwiste oczy. I chociaż jej zdaniem spotkała wiele osób o naturze mało ludzkiej a bardziej zwierzęcej, pierwszy raz przecież było jej dane spotkać coś raczej zupełnie nie naturalnego dla jej środowiska.
Zręczne ręce, przy "troskliwym" sprawdzaniu stanu mężczyzn, subtelnie obłapiały ich pas i, jak to zgodne było z ich złodziejską naturą, sięgnęły do możliwych sakiewek i kosztowności, po czułymi opuszkami palców i wprawnym okiem szukając ewentualnej biżuterii którą dało radę jeszcze zagarnąć jako pociechę po całym wydarzeniu.
- Co z nim? - rzuciła do lekarza z niechęcią zerkając na lekarskie przyrządy. To nie była kwestia zaufania lekarskiej ręce, a ręce obecnego lekarza akurat nie były miłe dla oka, ale cóż... wszak i kaci i reszta zawadiaków połowę z tych rzeczy użyła by mniej leczniczo w ciemnej alejce, toteż dlatego były niemiłe dla oka.
Ostatnio zmieniony przez Aboshi dnia Pią 0:25, 29 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotreksus
Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: the silver lake
|
Wysłany: Pią 0:32, 29 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
MG
Mężczyzna którym zajął się Merth opadł bezsilnie i poddał pomocy. - To zabójca - wydyszał - Srebrna dzielnica... Elaj - Mężczyzna stracił dużo krwi, jego rana w brzuchu byłą rozległa i głęboka, zachłysnął się i począł łapać oddech uspokajając się nieco - Muszę dostarczyć wiadomość, losy nas wszystkich... - Badany zacisnął zęby przyjmując falę bólu. Merth nie wiedział dokładnie o co może chodzić jednak sprawa musiała być ważna, wyczuwał to w głosie nieznajomego.
W tym czasie Volana badała ciała dwóch ochroniarzy. Eliop był nieprzytomny, jednakże Tarrun leżał martwy, dźgnięty wściekle zakrzywionym krótkim ostrzem prosto w płuco i serce, siła ciosu musiała być spora, gdyż nawet skórznia nic nie pomogła. Sztylet nadal tkwił w ranie. Volana przeszukała kieszenie mężczyzn, łup nie był spory, raptem mieszek z dziesięcioma monetami, jednak Tarrun posiadał całkiem ładną kuszę oraz nóż myśliwski a Eliop zadbany krótki miecz. Konie obu ochroniarzy stały niopodal.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Exus
Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 8:19, 29 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Bernard
Na pożegnanie uśmiechnął się w stronę Eleja i ruszył za Krommelechem. Opuszczanie posiadłości Lorda przebiegało w ciszy. Bernard nie chciał podejmować żadnego tematu. Czekał z tym nie tyle na odpowiedni moment, ile na odpowiednie miejsce. Gdy mężczyźni opuszczali posiadłość lorda Elaja została im wręczona zaliczka. Dwie sakwy po sto sztuk złota dla Bernarda i sześćset sztuk złota dla Krommelecha.
Po wyjściu na srebrnej dzielnicę Bernard rozpoczął:
- Szczerze mówiąc nie sądziłem, że służba zdąży wydać nam pieniądze jeszcze w posiadłości Elaja. Wyobrażałem sobie raczej, jak zatrzymują nas na srebrnej dzielnicy i z przeprosinami wręczają pieniądze. Było by to bardziej.. interesujące. Tak, zdecydowanie interesujące to dobre słowo. Ciekawiło by mnie, np. czy zwracali by uwagę czy ktoś obserwuje całe to wydarzenie... Powiadają, że ciekawość to bardzo zła cecha, choć wydaje mi się, że w pewnym sensie napędza ona cały ten świat. Chociaż jak to mówią: nadmiar zawsze szkodzi. I chyba tyczy to się wszystkiego. Weźmy na przykład zaufanie. Skoro mamy razem pracować, powinniśmy darzyć nim siebie nawzajem. Zachowanie Lorda musiało rzucić cień podejrzeń na moją osobę. I niech tak zostanie. Dla wspólnego dobra nie musimy znać naszych głównych.. nazwijmy to dróg zarobkowych. Co nie zmienia faktu, że być może będziemy musieli ustalić kto w czym jest dobry. Jednak do przesłuchania „gwiazdki” nie będzie to konieczne. Podsumowując: dopóki mamy...
Mężczyźni opuścili srebrną dzielnice wędrując przed siebie gdy nagle ich rozmowę przerwało wołanie brudnego starca odzianego w stare szmaty, które kiedyś prawdopodobnie można było nazwać ubraniami:
- Panowie, wspomuscie biednego człeka w potrzebie. Złocisz albo dwa na jedzenie i picie. Proszę, proszę... – Starzec zbliżał się kulawym krokiem do mężczyzn. Bernard nie czekając aż podejdzie na tyle blisko, by można poczuć jego – prawdopodobnie – nie najmilszy zapach sięgnął do sakwy i rzucił w kierunku starca kilka monet. Starzec szybko pozbierał monety i w ramach wdzięczności podszedł do Bernarda łapiąc go za ręce i dziękując za podarunek. Zapach starości, moczu i wymiocin dotarł do mężczyzn. Nie czekając aż łachmaniarz się znudzi Bernard szybko zaproponował:
- Dostaniesz więcej pieniędzy, jak tylko zaprowadzisz nas do knajpy, gdzie podają najlepsze jedzenie. Tylko szybko i idź jakieś dwadzieścia kroków przed nami...
- Dziękuję Ci Panie, dziękuję... – starzec jeszcze bardziej dziękował Bernardowi za hojności, lecz gdy spojrzał na jego wyraz twarzy szybko puścił rękę i młodego mężczyzny i ruszył przed siebie kierując mężczyzn w stronę karczmy.
- To musi być już miedziana dzielnica. Mimo tych wszystkich przygód jakie można tu spotkać, podoba ona mi się o wiele bardziej, niż całe te domostwa szlacheckie. Życie tu jest proste, nieskomplikowane i nie ma żadnych intryg. Jak się komuś podpadło, dostaje się po głowie. Trochę pocierpi i sprawa będzie załatwiona... Kilka dni później i tak spotykają się na piwie i dobrze bawią... Ale wracając do tematu. Zaufanie nie jest tą cecha, którą musimy się darzyć. Mamy wspólny cel, albo będziemy mieli jeśli podejmiesz tą pracę i to powinno nam wystarczyć. Wyglądasz na mężczyznę, który ceni sobie ponad wszystko szczerość, tak więc ofiarowuje Ci ją. Pytanie teraz co Ty z tym zrobisz?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pią 14:51, 29 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Wilga
Chybiła. Chyba po cichu liczyła jednak na lepszy wynik, ale dawno nie strzelała, to i cudów się spodziewać nie należało przecie. I tak dobrze, że ta kobieta... to coś... pobiegło w inną stronę i już nie atakowało. Ale i tak nie czuła się teraz w tych krzakach bezpiecznie. No i nie czarujmy się. Jej miejsce było przy rannych i to natychmiast. Tam gdzie działał „medyk” nie podeszła, bo jego ruchy wyglądały na zdecydowane, chyba wiedział co robi. Za to dziewczyna sprawiała wrażenie, że o wiele lepiej jej idzie sprawdzanie kieszeni, niż obrażeń. Opadła na kolana obok mężczyzn. Sprawdzenie tętna na szyi Taurona upewniło ją, że jemu to może pomóc już tylko kapłan... w przejściu na drugą stronę, jeśli taka druga strona istnieje. Rozważania na temat życia po życiu jednak płynęły swoim torem, a dłonie i oczy skupiały się na szczęce i karku Eliopa. Zajrzała pod powieki, zupełnie się nie przejmując tym, że spodnie powoli zaczynają przemakać i w dodatku nie będzie robiła dobrego wrażenia na żadnym pracodawcy utytłana jak prosiak po deszczu. Póki jednak zapasowych spodni, póty nadziei.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aboshi
Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:47, 29 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Volana
Dziewczyna poczekała chwilę na odpowiedź lekarza, po czym zgarnęła swoje zdobyczne, w tym dokładnie przyglądając się kuszy, i zostawiła prace medykom. Ona wiedziała co najwyżej jak oczyścić ranę, zszyć skórę i zawinąć bandaż, ale na tym kończyła się jej wiedza na ten temat. Ruszyła po swojego Skrucha odczepiając go od wozu i przyczepiając do niego, i wciskając za swoją skórznię, zdobyczne.
- Skruszku mój, żeś za daleko był by rąbnąć ją podkową... - czyby rąbnął czy nie, trudno powiedzieć. Był dobrze wytrenowanym koniem, ale zwierzęta mają to w naturze, że wyczuwają nie tylko niebezpieczeństwo, ale także i nienaturalność w danym człowieku. Dla Volany było to bez znaczenia gdyż niewiele wiedziała na te tematy będąc dziewczyną dość przyziemną chociaż i swoje własne przemyślenia miała, dzięki zahaczeniu o wartościową edukacje.
Chciwie spojrzała na pozostałe konie... a potem na leżących rannych i pomimo pewnego niezadowolenia, nie poszła torem swoich pierwszych myśli.
- Długo wam to zajmie? - Zagadnęła ich ponownie podchodząc z Skruchem trzymanym za wodze. - Przyda się ich wziąć do miasta, czy na koniach, czy wozem. Umiem powozić... dzielnego Khlida nie ma tutaj, ale może się upomnieć o swoją własność jak już będziemy w mieście, lub jak nas dogoni.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotreksus
Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: the silver lake
|
Wysłany: Nie 19:22, 31 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
MG
Merth skupił się całkowicie na ranie maga, pchnięcie było paskudne, obecnie mógł powstrzymać krwawienie ale jeśli poważnie uszkodzone są narządy mężczyzna nie miał szans, a przecież tu na ziemi Merth nie był w stanie przeprowadzić operacji, która nie zabiłaby pacjenta, potrzebował suchej i ciepłej sali, gorącej wody i spirytusu oraz czystych opatrunków. Wilga obejrzała Eliopa dokładnie, w tym przypadku mężczyźnie mogłyby pomóc sole trzeźwiące, zimny kompres i pozycja leżąca najlepiej na deskach wozu.
Ostatnio zmieniony przez Piotreksus dnia Nie 19:27, 31 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lamarath
Administrator
Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Płock
|
Wysłany: Pon 16:57, 01 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Krommelech
Idąc ulicami Srebrnej Dzielnicy Krommelech był oszczędny w słowach. Postanowił nie odpowiadać na niewiele znaczące dywagacje Bernarda. Elaj nie był na tyle głupi, żeby jego służący ganiali nas po mieście z zaliczką. Jeśli byśmy nie poczekali, znaczy że nie była nam pilnie potrzebna. Mimo ogólnych przejawów mądrości Bernarda czasem jego rozumowanie była tak śmieszne, że szlachcic podejrzewał, że to jakaś forma poczucia humoru.
Uśmiechnął się tylko idąc dalej głównym traktem aż do miedzianej dzielnicy.
Odczekał, aż Bernard skończy swój monolog, bo przecież nie ładnie było przerywać wyuczonej mowy. W tym czasie wypunktował sobie w umyśle wątki, które należało by poruszyć w odpowiedzi. Kiedy młody mężczyzna skończył, Krommelech analizował ślady butów na błotnistej drodze.
- Ja nie posiadam aktualnie żadnej drogi zarobkowej. Kiedyś byłem w wojsku, potem byłem detektywem i odnajdywałem morderców, ale już mi się to znudziło. Jestem samowystarczalną jednostką społeczną. Szanuję twoją wolę i nie będę pytał, kim jesteś, choć mam pewne podejrzenia, powstałe ze złożenia kilku części układanki, jakich dostarczyły mi obserwacje... Byłeś w wojsku? Ja byłem trzy lata w Arkantyjskich Brygadach Zwiadowczych. Niestety moje zdrowie i kondycja pozwoliły mi jedynie zająć pozycję wsparcia taktycznego, ale przez te trzy lata nauczyłem się kilku ważnych rzeczy. Między innymi tego, że nigdy nie wykorzysta się pełnego potencjały grupy osób, jeśli jeden drugiemu będzie patrzył na ręce i zajmował głowę sposobami jak uchronić własne plecy przed nożem. Do rozmowy z Gwiazdą rzeczywiście nie trzeba się jakoś szczególnie przygotowywać. W końcu to nawet nie jest przesłuchanie; on sam chce przekazać Elajowi informacje. Tak w ogóle nie wiem do czego ja tam jestem potrzebny. Jakby Gwiazda umarł, wtedy bym mogł pomóc, ale jestem pewien, że żywego ty wypytasz o wiele skuteczniej. W końcu masz już jakąś podstawową wiedzę w temacie. A ja nie jestem nawet z tego kraju. Przecież równie dobrze mógłbym być szpiegiem Nieśmiertelnego Króla, który nie pogardziłby najświeższymi informacjami z konfliktu Miriatyjsko-Entaryjskiego. Osobiście nie lubię intryg. Właśnie z ich powodu opuściłem swój kraj. Nie mam pojęcia dlaczego Elaj chce mnie w swojej sprawie, kiedy ma takiego specjalistę jak ty albo "siostrzenica" - szarowłosy mężczyzna zerknął kątem oka na swego towarzysza. - Może ty masz jakiś pomysł?
Ostatnio zmieniony przez Lamarath dnia Pon 21:34, 01 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Exus
Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:41, 01 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Bernard
Mężczyźni zatrzymali się przed karczmą „Skąpy jeździec”. Nazwa nie brzmiała zachęcająco, przynajmniej dla Bernarda. Jednak to tam doprowadził ich żebrak, a z tego co wiedział Bernard, żebracy są jednymi z najlepiej poinformowanych ludzi w mieście, przynajmniej Ci niektórzy. Młody mężczyzna postanowił zignorować cześć uwag kolegi i postanowił skupić się na najważniejszym. Na resztę przyjdzie czas kiedy indziej.
- Pomysł? – powtórzył przeganiając powstające w głowie myśli – Nie wiem dokładnie, może to ze względu na Twoje bystre oko i możliwość składania pewnych faktów w całość? Sam mówiłeś, że jesteś w tym dobry. – Bernard spojrzał na Krommelecha uśmiechając się serdecznie. – Wejdźmy do środka, głupi tak stać przed wejściem. A Ty łap – zwrócił się do włóczęgi rzucając w jego kierunku sakwę monet – i żebym nie musiał Cię więcej oglądać.
Zanim żebrak zdążył podziękować Bernard przekraczał już próg karczmy. Sama karczma nie wzbudzała większego zachwytu. Nie odstraszał też swoim wyglądem. Było to bardzo standardowe miejsce w którym można było dobrze zjeść i nie drogo wypić. Na wprost przed wejściem rozciągał się kilkumetrowa lada przy której przysypiał starszy mężczyzna, prawdopodobnie karczmarz. Po lewej stronie przy stoliku siedział trzech podpitych mężczyzn rozkoszujących się trunkiem, którego prawdopodobnie jutro nie będą już pamiętać. Przy stoliku przed ladą siedział młoda para jedząca posiłek. Było dość wcześnie, więc nie można było spodziewać się tłumów, co było nawet plusem. Bernard zaraz po wejściu skręcił w prawo i usiadł w stoliku przy rogu. Położył na stół sakwę z której wyciągnął posrebrzany sygnet z wygrawerowaną kroplą. Poczekał aż jego towarzysz usiądzie po czym kontynuował rozmowę:
- Dobrym powodem może być tez to, że jesteś Arkantyjczykiem. Może myślą, że jesteś neutralny i chcą Cię przekonać do swoich racji. Albo planują dzięki jakiejś wyszukanej intrydze z Tobą w roli głównej zmusić Nieśmiertelnego Króla zmusić do działania. Albo to wszystko jest taki wielkim... bagnem, że jedyną deską ratunku jest zaufanie obcym. Jeśli chodzi o siostrzenicę, wydaje się być interesującą osobą. Z chęcią zamienił bym z nią kilka słów sam na sam. I nie tylko słów, hehe.. – zaśmiał się Bernard zauważając nadchodzącego karczmarza.
- Co podąć Panowie?
- Do jedzenia jakaś specjalność dnia dwa razy, i coś na rozluźnienie języka. – Bernard spojrzał na Krommelecha – Ja poza tym co chce od nas Elej, planuje dowiedzieć się kto zlecił i kto zorganizował na niego zamach. Warto było by też dowiedzieć się jaka trucizna została do tego użyta. Nie jest wykluczone, że w przyszłości będziemy musieli bronić się i przed nią. To moje prywatne plany poza wykonaniem powierzonych zadań. A Ty co planujesz?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lamarath
Administrator
Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Płock
|
Wysłany: Pon 21:15, 01 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Krommelech
Mężczyzna wzruszył ramionami.
- Ja planuje kupić ziemie i zbudować sobie jakieś miejsce, w którym miałbym spokój od intryg - odpowiedział bez chwili wahania. - A jeśli pytasz o lorda Elaja sprawę, to posłucham co ma do powiedzenia Miriatyjczyk. Wszak o to mnie prosił Elaj i za to zapłacił. Co będzie później to nie wiem. Ale szaleństw nie przewiduje... Czego się spodziewasz po przesłuchaniu? Jakiś specjalny plan układasz czy prosta rozmowa przy kominku?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Exus
Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:21, 03 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Bernard
- Z tego co mówił Elaj, wynika że „gwiazda” sama chciała przekazać jakieś informację. Nie widzę więc powodu by zmuszać go do mówienia. No chyba że rażąco da do zrozumienie, że oszukuje nas wszystkich. Wówczas decyzję będą podejmowane na bieżąco. Oczywiście nie planuje samowolki. Podczas przesłuchania czy też rozmowy pracujemy razem, więc wszelkie decyzje powinny być podejmowane wspólnie. Choć sam nie wiem, co może nam powiedzieć. Może wyjawi motyw zamachowca, trudno powiedzieć. Wole poczekać i posłuchać niż marnować czas na zgadywanie czegoś, czego pewnie i tak nie zgadnę. Swoją drogą masz ciekawe plany. Wybacz jeśli Cię urażę, ale wydaje mi się, że oszukujesz sam siebie. Wątpię byś miał problemy ze zdobyciem kawałka ziemi i osadzenia się na niej. A mimo to jesteś tutaj i chcesz wysłuchać słów miratyjczyka.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lamarath
Administrator
Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Płock
|
Wysłany: Śro 21:51, 03 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Krommelech
- Może będzie trzeba rozwalić komuś łeb - odpowiedział szaro-włosy bez wahania. W tym momencie, posługacz postawił na stole parujące jadłem naczynia, a chwilę później do jedzenia dołączyły dwa kufle zimnego piwa. - Widać, że nie jesteś obeznany w temacie nieruchomości. Nie tak prosto zdobyć ziemię w kraju, gdzie nadaje ją król. W Arkante dostałbym swój skrawek bez problemu, ale tu... muszę zebrać co najmniej pięćdziesiąt tysięcy sztuk złota, żeby zacząć jakiekolwiek przedsięwzięcie. Każdy grosz się przyda, nawet te sześćset złotych... Poza tym, przyjaciołom się nie odmawia, nawet jak są gburami i kłamcami. W końcu to tylko rozmowa...
Krommelech pociągnął dwa łyki piwa po czym kontynuował.
- A tobie na co potrzebne dwa razy po sto sztuk złota? Zamiast obiecanych sześciuset?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 22:23, 03 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Merth
Zmierzył Volanę chłodnym spojrzeniem. - Tyle ile będzie trzeba. - Odparł, po czym wrócił do badania mężczyzny.
Nie było za dobrze, solidnie dostał, ale Merth uwijał się przy nim, zatrzymując krwawienie gazą i podając mężczyźnie środek znieczulający, by po kilku chwilach zdzielić go w twarz, gdy odpływał.
- Wiadomość. Jaką wiadomość? Cóżeś miał powiedzieć i komu? Mów! - Zagrzmiał surowo, każąc mężczyźnie skoncentrować na czymś umysł. Zaraz też odwrócił się do stojącej najbliżej osoby - Volany.
- Ty. Zaraz pomożesz mi wnieść go na wóz, nie mogę tu operować, a parszywy człeczyna zaraz zejdzie. - Powiedziawszy to, odwrócił się do mężczyzny i podał mu tyle różnych antidotów ile mógł nie czyniąc ich zestawienia toksycznym. Nie wiedział wszak czy i ewentualnie czym mógł zostać zatruty.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aboshi
Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 22:50, 03 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Volana
Dziewczyna skrzywiła się z niesmakiem, nie mniej los rannych nie był jej obojętny. Może i trzeba było zabić nie raz i nie dwa, ale nie była typem który rannych całkowicie ignorował.
- Podłoga tam nie jest czystsza od waszych trepów. - rzuciła równie twardo i chłodno co lekarz. Czy mag. Czy oba te przypadki. - Zakryję ją wpierw jakimś materiałem. Prędzej czy później jednak będzie trzeba w końcu ruszyć do miasta. - wpierw jednak ruszyła do wozu czyniąc tak jak powiedziała. Wyciągnęła nieużywany jeszcze swój płaszcz i rozłożyła go w powozie najdokładniej jak mogła. Przy okazji wyciągnęła resztą swoich rzeczy, i wrzuciła je na Skrucha. Zawróciła do paskudnego lekarza.
- Dawajże z nim, póki nie wyzionął.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|