 |
www.wiezaexusa.fora.pl Forum Klubu Fantastyki Wieża Exusa
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotreksus
Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: the silver lake
|
Wysłany: Śro 20:55, 29 Wrz 2010 Temat postu: Sesja "Machina zmian" |
|
|
Trakt do Horon
Wóz szarpnął ponownie i zakołysał się stawiając czoła nierównościom błotnistej drogi. Wilga przyglądała się przez chwilę małej dziurce wydartej w impregnowanym materiale okrywającym pojazd. Nieszczelność jeszcze niedawno pozwalała deszczówce kapać na sam środek podłogi wozu, pomiędzy nią a dwójką towarzyszy podróży, których twarze poznała już dobrze w ciągu tych kilku dni jazdy do Horon, miasta stolicy. Wzrok kobiety przeniósł się na stertę bagaży i skrzyń upchaną zaraz za siedziskiem woźnicy, starego Khlida, a następnie na jadącego za wozem na białym rumaku Tarruna, ochroniarza. Volana również spoglądała na tego rudego przysadzistego gbura, nie lubiła go, nawet teraz wydawało jej się, że uśmiecha się szyderczo pod połą kaptura przemoczonego czarnego płaszcza. Obie kobiety czuły dyskomfort wzroku młodego mężczyzny, przy każdym postoju i rozmowie. Przed wozem jechał drugi ochroniarz młodszy brat Tarruna, wysoki blondyn Eliop, który był człowiekiem miłym, jednak bardzo konkretnym i oddanym bratu. Wóz podskoczył ponownie wyrywając siedzącego obok Volany, Mertha z zajęczego snu, mężczyzna szybko rozejrzał się jakby starał odgadnąć gdzie się znajduje, po czym odetchnął i usiadł wygodniej na twardych deskach. Podróż do Horon miała potrwać jeszcze około kilku godzin, jednak ciemne popołudniowe niebo nie zapowiadało gwieździstej nocy.
Horon ; Dzielnica Srebrna
Bernard kroczył powoli kamienistą ścieżką prowadzącą od wielkiej stalowej bramy, poprzez ogrody, aż do placu przed wspaniałą posiadłością lorda Elaja. Monumentalny budynek z szarej cegły cieszył oko nawet podczas tak smutnej pogody jak dziś. Wiatr kołysał starannie przyciętymi krzewami zdobiącymi ścieżkę z obu stron i prawie zagłuszał rżenie koni dochodzące od małej stajni znajdującej się po lewej stornie kolistego placu przed budynkiem głównym. Gdy Bernard dotarł na plac dostrzegł wielu różnych ludzi krzątających się wokół posiadłości jednak żaden z nich nie zaczepiał gościa. Mężczyzna podszedł do pięknie zdobionych i złoconych dębowych drzwi i pchnął klamkę.
Wnętrze budynku było jasne i cieple, potężne kandelabry dawały mnóstwo światła, które padało wprost na polerowane meble i szarą kamienna podłogę. Bernard dostrzegł odzianego w schludny czarny uniform lokaja, który podszedł powoli i ukłoniwszy się wskazał drzwi prowadzące do sali po prawej stronie, a następnie ruszył na przód, prowadząc gościa.
Krommelech czekał już kilkanaście minut na spotkanie z lordem, jednak nie można było nic na to poradzić, gdyż właśnie podawano gospodarzowi leki oraz dokonywano potrzebnych kuracji. Wielokrotnie mijały go pokojówki oraz kobieta odziana w purpurową suknię i przenosząca różne tajemnicze woreczki i kadzidełka. Nie była to bynajmniej małżonka lorda, gdyż ta zmarła kilka lat wstecz, jednak przykuwała ona wzrok, jej figura i cera, oraz kruczo-czarne włosy wydawały się być idealne. Drzwi korytarza ponownie rozwarły się i wyrwały Krommelecha z zadumy, do pomieszczenia wkroczył nowy gość prowadzony przez lokaja. Lokaj ukłonił się do Krommelecha i wskazał przybyszowi miejsce naprzeciwko po czym odszedł.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 22:22, 29 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Wilga
Diadka nauczył ją cierpliwości. Nauczył też znoszenia niewygód, więc trwała w bezruchu na twardej ławce. O ile można nazwać bezruchem to, jak zachowywało się jej ciało na wyboistej drodze. Nie miała jednak wątpliwości, że warto się pomęczyć. W końcu do stolicy jechali. Może czas nie sprzyjał, bo jej nie interesowała wielka polityka, ale... jeszcze w pustelni nasłuchała się o tamtejszym szpitalu przy uniwersytecie. Diadka tam pracował przecież, choć wtedy go inaczej nazywano. To było centrum nauki. Eksperymenty. Wiedza. Możliwość rozwoju i jednoczesnego pomagania wszystkim, którym już w innych miejscach odmówiono pomocy. Idealne miejsce dla kogoś takiego jak ona. Kogoś, kto pragnie wiedzy, komu ciągle mało. Nie czuła się na siłach, by otworzyć własną praktykę. Jeszcze tyle mogła się nauczyć od innych. Zresztą...wypadało najpierw coś odłożyć...a w stolicy powinno być łatwiej. Wilga, jak wielu innych młodych wierzyła niezachwianie w czar stolicy, w miejsce, gdzie szczęście leży na każdym brukowym kamieniu, gdzie za każdym rogiem jest szansa. I nawet nie dopuszczała do siebie myśli, że mogą jej nie przyjąć. Może udowodnić, że się nadaje. Przecież liczy się tylko to, co umie, a umie całkiem sporo. Mimowolnie patrzyła na rudzielca, ale go nie widziała. Nie był sympatyczny, więc naturalnym było, że nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Niech on sobie ochrania, a ona sobie będzie wytrzymywała swędzenie tyłka od twardej deski. Z każdym końskim parsknięciem była przecież bliżej dotarcia do celu. Z każdym skrzypnięciem koła zbliżała się do realizacji marzenia. Skubała wystrzępiony brzeg płaszcza przytrzymując na kolanach niewielki tobołek. Jej skarb, cenniejszy niż wszystkie pieniądze świata, jakie kiedyś zarobi. W szarych oczach błyszczało znużenie, ale i niecierpliwe oczekiwanie. Szkoda tylko, że taka droga to milczenie. No bo o czym miała rozmawiać z obcymi?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Exus
Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 22:57, 29 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Bernard
- Dziękuję Ci dobry człowieku – odparł młody mężczyzna gdy lokaj doprowadził go do miejsca spoczynku jednocześnie odwzajemniając ukłon. Usiadł i zaczął rozglądać się po całym pomieszczeniu nie mogąc wyjść z zachwytu nad pięknem i elegancja tego budynku. Gdy skończył podziwiać pokój ze zdziwieniem spojrzał na siedzącego przed nim mężczyznę, jak by go wcześniej nie dostrzegł.
- Ależ przepraszam, gdzie moje maniery – powiedział spokojnym głosem – jestem Bernard, miło mi Pana poznać – po czym wstał i wyciągnął rękę w stronę nieznajomego uśmiechając się życzliwie i jednocześnie zamykając zielone oczy.
Mężczyzna wyglądał młodo, miał góra dwadzieścia lat a strój nie wskazywał na to, by był kimś z wyższych sfer – odziany był jedynie w biała wełnianą koszule lekko przy dużą i czarne spodnie.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lamarath
Administrator
Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Płock
|
Wysłany: Czw 7:32, 30 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Krommelech z Talvon
Mężczyzna był średniego wzrostu. Jego długie, szare jak wulkaniczny popiół włosy spływały prostym strumieniem do aż do pasa. Szata pielgrzymia w podobnym kolorze, przepasana grubym granatowym sznurem dopełniała całość postaci samotnego wędrowca. Jedyne co nie pasowało to wysokie, bardzo wygodne buty z wysokimi cholewami, charakterystyczne dla wojskowych oddziałów piechoty o zwiększonej mobilności. Jednak siwowłosy mężczyzna nie był żołnierzem. Nie miał postury wojownika, nie nosił też broni, poza długim nożem uwiązanym przy bucie, który zapewne bardziej służył celom użytkowym, aniżeli walce.
- Witaj, Bernardzie - mężczyzna również wstał na powitanie i uścisnął dłoń nowo poznanemu. - Jestem Krommelech z Talvon i nie jestem żadnym panem.
Teraz dopiero Bernard mógł przyjrzeć się twarzy wędrowca, która nie odznaczała się niczym szczególnym oprócz oczu. Oczy były tak niezwykłe, że na przeciętnego człowieka mogły sprowadzić przerażenie. Perfekcyjnie śnieżnobiałe gałki oczne pozbawione źrenic i tęczówek spoglądały pusto na otaczający świat. Można sobie tłumaczyć, że to oczy ślepca pokryte bielmem, ale kto się choć trochę znał na temacie, wiedział, że to nie prawda.
Mężczyzna zdawał się nie robić sobie niczego ze swojej niezwykłości.
- Cóż cię sprowadza do rezydencji lorda "kikifasa" - pozwolił sobie na niewinny żart. - Czy po ciebie także posłał z tajemniczych powodów?
Ostatnio zmieniony przez Lamarath dnia Czw 8:07, 30 Wrz 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aboshi
Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:32, 30 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Volana
Dziewczyna ziewnęła przeciągle, zakrywając usta dłonią. Potem ponownie oparła dłonie o kolana i przesunęła wzrok po towarzyszach drogi którzy równie dobrze mogli być balami drewna w swojej ciszy i sztywności. Niektóre próby żartów lub zagadnień nie wychodziły jej zbyt dobrze, a przynajmniej nie budził żadnej odpowiedzi toteż zaprzestała ich póki co, choć nuda gotowała się w niej jak gniew.
Przesunęła dłoń po przystrzyżonych, blond włosach i podrapała się po karku. Nie wyróżniała się niczym szczególnym, może poza tym, że wśród pospólstwa była dziewczyną dość urokliwą. Jasne włosy, niemalże czarne oczy, zdrowa cera i postura silnej dziewczyny pozwalała odczytać innym jej charakter niemal natychmiast. Pozytywna, otwarta, chociaż nieraz wyraźnie wstrzymywała się przy niektórych opowieściach. Zwiewna, żółtawa już nieco koszula, skórzany kubrak z paskami i kieszonkami, na to ściągnięty z głowy kaptur w odcieniu identycznego fioletu jak jej spodnie, i skórzane buty do połowy nóg wskazywały na to, że nie brakło jej pieniędzy. Był to strój o porządnej jakości... aczkolwiek było to jej jedyne odzienie. Jakimś cudem udało jej się wkręcić w całą tą drogę do stolicy i... tak było jej wygodniej. Skruch - jej koń - nie był zbytnio obciążany dzięki temu, swobodnie sobie truchtając, przyczepiony do powozu. I jechali do stolicy... z jej dziwacznymi bagażami, specyficzną kuszą powtarzalną i armią bełtów, jechali po zarobek i po prostu dalej od kłopotliwej przeszłości, dalej od jej dawnego domu. Taki nowy początek.
Spojrzała na siedzącego obok niej mężczyznę... i powstrzymała chęć skrzywienia się, miast tego przenosząc wzrok na dziewczynę a potem podłogę.
- A więc... - zaczęła nagle, odkasłując teatralnie. - Jaka jest wasza historia? Wszyscy jedziemy do Horon, bo jest hałas, bo się wiele dzieje, bo wiele można zrobić... ale każdy też jedzie w swoim konkretnym celu, prawda?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Czw 18:29, 30 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Merth
Wybudził się ze snu, łypiąc zmęczonymi oczyma na towarzyszy podróży i racząc siedzącą obok Volanę widokiem swej twarzy, wyglądającej jakby niejednokrotnie już była wymieniana... po kawałku. Od razu też naparł mocniej na skórzaną torbę, którą trzymał wciśniętą między swoje ciało, a ścianę wozu, by nikt jej nie ruszył.
Zakaszlał srogo, wcinając się tym w słowo złodziejce i obryzgując swą suchą dłoń dawką wydzieliny, która umyśliła sobie zasiąść mu na płucach i utrudniać oddychanie. zaraz też wytarł rękę w starą kapotę barwy spalonego drzewa, po czym, w geście jakiejś uprzejmości, skinął Volanie, by kontynuowała... i w sumie zaraz tego pożałował. Dlatego nie lubił przebywać z ludźmi - zawsze, ale to zawsze czegoś chcieli. "A skąd te blizny?", "A czym się zajmujesz?", "A skąd jesteś?" - wyliczał w myślach Merth, krzywiąc się na przymus integracji. Nie mógł jednak pozwolić sobie na większą niż zwyczajowa separację od ludzi, by nie zechcieli zanadto mu się przyglądać.
- Historia. - Zachrypiał, unosząc głowę przy czym zatrzeszczał mu kark. - Trochę za dużo by opowiadać, dziecko. - Dodał, odkasłując po raz kolejny, tym razem prosto w kołnierz płaszcza. - Horon oferuje wiele dla każdego, czy to uczonego, czy artysty, czy też nawet bandyty. Ja zaś jestem prostym lekarzem, który szuka wiedzy i zarobku. Wszak wielkie miasto oznacza wielu chorych... - "I wielu martwych.", dodał już w myślach.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Czw 19:06, 30 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Wilga
Odruchowo dłonią zgarnęła kasztanowe, poskręcane włosy na karku. Uh...duszno w wozie, wilgoć paruje. Ten paskudny kaszel ich towarzysza też potęguje się od „morowego” powietrza. Listki tatuażu zdawały się żyć własnym życiem na dłoni, tańczyć wokół palców...a może to tylko gra cieni? Dziewczyna na rozmowy nie miała ochoty, bo co tu opowiadać? Zabijać cudzą nudę własną nudną historią? To już lepiej o bohaterach posłuchać, albo...
- . .. ja zaś jestem prostym lekarzem.... - gdyby była kotem, to w tej chwili zastrzygłaby uszami. W olbrzymich szarych oczach pojawiło się zainteresowanie, a na trójkątnej buzi mimowolny uśmiech. Czy przejęła się wyglądem towarzysza? Ani trochę. Ciało ludzkie jest niedoskonałe, brzydota i piękno są mu tak samo przypisane. Właściwie...to ci ładni zawsze wydawali się jej nudni. W brzydocie tyle można było odkrywać. A jaka satysfakcja, jak się odnalazło piękno. Odruchowo sięgnęła do kosmyka, w który wplątany był drewniany paciorek....jeden z wielu. Kobiety uwielbiają biżuterię, ale widocznie tej małej nikt nigdy nie dał kawałka metalu zaklętego w pierścionek, czy bransoletę, więc choć w ten sposób „się upiększyła”. Z nie najgorszym zresztą skutkiem. Skórzane karwasze chroniły przedramiona i skrywały ścieżkę tatuażu, ale można się było domyślać, że tenże wije się dalej i dalej, aż na kark dziewczyny wychodząc. Kolejne zastępstwo? Może tym razem dla kolczyków.
- Jesteście panie lekarzem? - głos miała miły, choć gdzieś na dnie pobrzmiewały ostre nuty osóbki, co to w razie czego i regiment wojska może próbować przywołać do porządku. A już na pewno bandę uczniów medycznych w przyświątynnym szpitalu, choć sama wydawała się ich rówieśnicą. - A czym leczycie swój kaszel? Naparem ze skrzydłomlecza? Bo nie wygląda, jakby pomagało... - dodała. Cóż, plwocina nie była niczym przyjemnym, błyszczała jeszcze na rękawie, ale była objawem choroby, a mając objawy, można było przecież leczyć.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Czw 23:15, 30 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Merth
Bladoniebieskie oczy starca zwróciły się ku dziewczynie, najwyraźniej zaciekawionej jego profesją. Widać przeliczył się sądząc, iż szary lekarzyna nie znajdzie zbytniego zainteresowania.
- Używam mieszanin wielu preparowanych ziół, możliwe, że skrzydłomlecz jest składnikiem którejś z moich receptur. Syropy z podbiału, prawoślazu, czosnku i... kilku innych składników robią swoje, gdy chodzi o kaszel. - Odparł, zerkając na rękaw splamiony flegmą, której zioła pomagały mu się pozbyć. - Ale gorąca herbata też się sprawdza. - Dodał, jakby wątpiąc czy dziewczyna ma pojęcie o przygotowywaniu skomplikowanych leków, bo to też Merth przekładał nad stosowanie czystych ziół.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pią 14:53, 01 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Wilga
'Nie jest składnikiem' przeleciało jej przez głowę. Gdy mówił mogła się przyjrzeć jego ustom. Nawet w tym świetle mogła mieć pewność, że nie używa skrzydłomlecza. Dziwny z niego lekarz. Diadka zawsze mówił, że na lekach trzeba się znać. Bo nóż to ostateczne ratowanie. Wcześniej są leki. A jak się znać na lekach, jak się człowiek nie zna na ziołach? Fakt... mógł być podobny do tych młodych, świątynnych łapiduchów...ale on nie był młody. Starzy lekarze zaś mieli już zwykle sporą wiedzę i, chcąc nie chcąc, godzili się z poglądami Diadki sami o tym nie wiedząc.
- Nie wygląda na to, by wasza metoda była skuteczna. I...na to herbata nie pomoże, ale to już wiecie lepiej ode mnie – wzruszyła ramionami. Życie nauczyło ją, że narzucanie się lekarzom, zwłaszcza starszym od siebie nie jest wskazane. Oni zwyczajnie wiedzieli lepiej, a ona...ona była młokos, dziewczyna w dodatku i w ogóle...szkoda gadać. Odwróciła głowę i wróciła do kontemplowania dziury w materiale wozu. Powoli zaczynała mieć dość tej podróży, ale co tam. W końcu przecież dojadą do celu.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aboshi
Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:04, 02 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Volana
Dziewczyna westchnęła cicho i ogarnęła dwójkę wzrokiem. Sami siebie uciszyli, traktując się, przynajmniej jej zdaniem, chłodnym spojrzeniem własnych zdań. Lekarze... ona sama wiedziała tylko jak bandażem się owinąć i to jej zazwyczaj wystarczało.
- Cóż... na pewno będziecie oboje moli zaciągnąć opinii od innych w mieście. Z tego co widzę, ludność spodziewa się tam wielu kłopotów i bójek, skoro i lekarze tam ruszają. - Uśmiechnęła się nieco niepewnie i podrapała po ręce, mając standardowy odruch poczucia wszelkich chorób w towarzystwie uzdrowicieli.
Powierciła się chwilę na niewygodnym drewnie od którego już bolały ją pośladki i przygotowała się na następne godziny ciszy.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Exus
Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:26, 02 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Bernard
Po odwzajemnieniu uścisku usiadł spokojnie i zaczął wpatrywać się w oczy starca. Takie zachowanie można było odebrać jako bezczelne i niekulturalne, lecz młody człowiek próbował jedynie zaspokoić swoją ciekawość. I być może odczytać z nich coś więcej o nowopoznanym koledze.
Krommelech.. Talvon.. Raczej nie wojownik.. Arystokratą też nie jest, a przynajmniej nie typowym. Tacy wszędzie zabierają ze sobą służbę i nie przechodzą na „Ty” z pierwszym lepszym.. Na złodzieja nie wygląda.. Zabójcą też nie jest..
Cisza trwała trochę zbyt długo, a z tego co wiedział nie było zbyt uprzejme ignorowanie odpowiedzi i pytań innych. Potrząsnął głową jak by chciał wyrzucić z głowy zbędne myśli i obrazy i kontynuował rozmowę:
- Przepraszam, zamyśliłem się trochę - uśmiechnął się życzliwie i mówił dalej – Lord Elaj jest moim starym przyjacielem. Mamy kilku wspólnych znajomych. A w trudnych chwilach nawet udało mu się znaleźć dla mnie zajęcie – młodzieniec ucichł na chwilę jak by wypowiedziane słowa sprowadziły nie najlepsze wspomnienia z jego życia. – Obecnie wziąłem sobie wolne i podróżowałem trochę po kraju. A że przejeżdżałem niedaleko posiadłości nie mogłem nie odwiedzić starego druha. Tym bardziej, że doszły mnie słuchy, iż nie czyje się najlepiej.. A co Pana… a przepraszam – i znów się uśmiechnął, przypominając sobie, że już nie są na „pan” – a Ciebie co tu sprowadza Kroomelechhu?– imię wypowiedział powoli, starannie robiąc wszystko żeby się nie pomylić.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lamarath
Administrator
Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Płock
|
Wysłany: Sob 17:11, 02 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Krommelech
Hmm... Nie słucha uważnie...
Szarowłosy mężczyzna uśmiechnął się na tą myśl. Czasem dopadał go taki nastrój, kiedy lubi obserwować innych ludzi i analizować ich reakcje.
- Jak już powiedziałem, Elaj po mnie posłał. Nie wiem czego może ode mnie chcieć. Ostatnio widziałem go jak byłem młokosem... Nie żebym teraz był jakoś specjalnie stary - dodał. - Włosy są mylące. Jakbyś robił to samo co ja też byś pewnie osiwiał... - białe oczy przyglądały się rozmówcy dłuższą chwilę. - Choć może nie, ty byś pewnie nie osiwiał. Tak czy inaczej - Krommelech podjął urwany wątek rozmowy - dopadli mnie przy kolacji. Nie miałem szans się wymknąć, nie miałem szans ich pokonać. Było ich zbyt wielu - mówił poważnym, spokojnym i rzeczowym tonem - aż dwóch. Posłańców od lorda ma się rozumieć - uśmiechnął się wesoło. - Powiedzieli to co oboje wiemy, więc przybyłem. Swoją drogą jestem ciekawy skąd wiedzieli, gdzie mnie znaleźć. Swój dom rodzinny opuściłem dawno temu i od tej chwili błąkam się po Entarii z pewnym człowiekiem o imieniu Lamarath, niektórzy go poznają w miastach więc może i tobie obiło się o uszy. Ale mniejsza o to, bo znów zbaczam z tematu... Ten Lord Elaj musi mieć na swych usługach całkiem kompetentnych agentów. Będę się go musiał o to wypytać przy popołudniowej herbacie z chwastów Elkih, jeśli oczywiście będzie okazja...
Zza szaty mężczyzny płynnym ruchem wyłonił się śnieżnobiały kot o krótkiej sierści. Jak tylko dostrzegł Bernarda błyskawicznym ruchem schował się z powrotem. Zza fałdy płaszcza wystawało tylko jedno ucho i oko zwierzęcia, które nieśmiało i podejrzliwie spoglądało na ubranego w wełnianą koszulę chłopaka okiem tak samo białym jak oczy Krommelecha...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Exus
Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 19:15, 02 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Bernard
Mężczyzna słuchał z zaciekawieniem. W chwilach przerwy spoglądał tylko pytająco czekając na dokończenie historii.
- Ładna kicia.. Szkoda tylko że boi się obcych Choć może dzięki temu żyje dłużej.. – Dodał w myślach uśmiechając się w jej kierunku – Lord Elaj, jak zresztą widać ma spory majątek, a w dzisiejszych czasach mając pieniądze ma się wszytko. Można powiedzieć , że odpowiednio wysoki majątek czyni z nas władcami życia i śmierci. Jak na mój gust wynajął jakiegoś maga albo odpowiednio drogich najemników i oto jesteś. Być może pozwalam sobie na zbytnią śmiałość, ale zastanawia mnie co takiego potrafisz, że sam Lord po Ciebie posłał. Sam ten fakt zdradza, że musisz być w czymś wyjątkowy.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lamarath
Administrator
Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Płock
|
Wysłany: Sob 22:12, 02 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Krommelech
- Też chciałbym wiedzieć, czemu po mnie posłano - odrzekł. - Myślę, że niedługo się dowiemy. Niestety nie posiadam umiejętności, które mogłyby mu pomóc w jego stanie. Nic mi póki co nie przychodzi do głowy, czego może ode mnie chcieć nasz lord.
Wyraz zmartwienia wymalował się na twarzy mężczyzny i mimo zmiany tematu, która nastąpiła całkiem szybko, wyraz ten utrzymywał się jeszcze długo.
- A kicia rzeczywiście ładna. Na imię jej Hexeh i nie boi się obcych, tylko im nie ufa. W swym naturalnym środowisku Hexeh zabija tych, którym nie ufa. Tak na wszelki wypadek... Na szczęście ten jest praktycznie oswojony. A jeśli można spytać, jakie są twoje wyjątkowe umiejętności? W końcu Lord cię zatrudniał, a z tego, co pamiętam nie zwykł zatrudniać byle kogo.
Ostatnio zmieniony przez Lamarath dnia Sob 22:13, 02 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotreksus
Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: the silver lake
|
Wysłany: Nie 16:58, 03 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
MG
Trakt do Horon
Skrzypienie desek zlewało się z szumem chłodnego wiatru który wszelkimi sposobami próbował dostać się do wnętrza wozu przez tylni otwór. Tarrun ponownie poprawił się w siodle i ziewnął potężnie ukazując braki w uzębieniu. Nagle wśród szumu wiatru dało się słyszeć okrzyki Eliopa, który jadąc spory kawałek przed powozem, ewidentnie coś sygnalizował. Tarrun wyjrzał w stronę brata po czym popędził konia i zniknął z pola widzenia podróżnych. Skruch zarżał znacznie, Volana znała ten sygnał, oznaczał on iż zwierzę wyczuło krew, bądź martwe ciała. Khlid ściągnął wodze a wóz zwolnił znacznie, coś było nie tak.
Posiadłość Lorda Elaja
Drzwi do sypialni lorda rozwarły się ponownie przerywając rozmowę oczekującym. Młoda pokojówka, która wyszła na korytarz ukłoniła się głęboko do Krommelecha i Bernarda – Lord prosi panów do środka. – rzekła wysokim i spokojnym dziewczęcym głosem.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|